piątek, 15 listopada 2024

Deltaphonic, PROM Kultury, czwartek 2024.11.14, godz. 19:00, koncert

 Deltaphonic, PROM Kultury, czwartek 2024.11.14, godz. 19:00, koncert

W kapeluszu Andrew T. Weekes – śpiew, bas;
po prawej Paul Provosty – gitara;
po lewej Logan Sellers – gitara slide;
a ten czarny to Trenton O’Neal – perkusja.
(foto net.)
Przeglądając program "PROMUu" na listopad przeczytałem:

"Deltaphonic - jeden z zespołów, które tworzą własny gatunek – rock and roll zmieszany z nowoorleańskim funkiem, soulem i bluesem w stylu Mississippi Hill Country. Początkowo założony na słynnej ulicy Frenchmen w Nowym Orleanie w 2015 roku, zespół Deltaphonic umocnił swój obecny skład w 2020 roku po wydaniu trzeciego albumu, „The Funk, the Soul & the Holy Groove”. Indywidualnego stylu nadaje grupie unikalna estetyka piosenkopisarska lidera zespołu Andrew T. Weekesa, którego w tworzeniu unikalnego brzmienia zespołu wspierają: czarodziej gitary Paul Provosty, perkusista Trenton O’Neal  i gitarzysta slide Logan Sellers. Najnowsze wydawnictwo zespołu, „Maracuyero”, ukazało się 9 grudnia 2022 roku. Obecnie zespół pracuje nad czwartym albumem".

Nieduża sala, niewielka estrada, muzycy na wyciągnięcie
ręki. Patrzenie/słuchanie w tak komfortowych, nieomal
klubowych warunkach powoduje, że z niechęcią myślę
o halowych, stadionowych koncertach.

Zanim kupiłem bilety (40 zł) znalazłem Deltaphonic na spotify. Odsłuchałem kilka kawałków, sprawdziłem co i ile wydali, czy i na ile są słuchani (na około 100 tys/m-c) . Trzy wydane albumy to spory dorobek. To co


Na koniec zagrali solidny set składający
się z 3-4 kawałków. Gorące,
zasłużone brawa i w drogę. Dzisiaj grają
w Częstochowie

usłyszałem i przeczytałem było wystarczająco przekonywujące, abym rozstał się z czerdziestoma złotymi. Czy było warto?  
Było! To co grają rzeczywiście nie jest czystym blues-rockiem. Wyraźnie słyszałem w niektórych kawałkach funkowe brzmienia, ale kołys w większości był bluesowo-rockowy. Półtoragodzinny koncert to popis znakomitej jakości profesjonalizmu prezentowanego przez wszystkich muzyków. Publiczność łącznie ze mną dostała to czego oczekuje się od takich kapel, grających taką muzykę: w większości własne, oryginalne kompozycje, dużą dawkę energii, świetne gitarowe granie na wirtuozerskim poziomie ze znakomitymi momentami "dialogów" i "pojedynków" gitarowych. Deltaphonic jest w trasie po Polsce praktycznie do końca listopada. Jeśli będą w Waszej okolicy warto jest wpaść, posłuchać ich muzyki live. Zastanawia mnie tajemnica niskiej ceny biletu. To już kolejny, trzeci koncert w "PROMie" amerykańskiej kapeli z ceną 40 zł. Nie mam pojęcia ile kosztują bilety w innych polskich lokalizacjach. Zakładam, że podobnie. W moim przekonaniu to znakomity stosunek jakość/cena, o jaką dzisiaj bardzo trudno. Po koncercie publiczność mogła kupić koszulki i winyle Deltaphonic. Płyty cd zostały wykupione na poprzednich koncertach i raczej już nie będą dostępne na polskiej trasie zespołu. 30 listopada Deltaphonic będzie już u siebie, w Nowym Orleanie.  
 

poniedziałek, 11 listopada 2024

Tu jest Polska! Marsz Niepodległości 2024, 2024.11.11

 Tu jest Polska! Marsz Niepodległości 2024, 2024.11.11

Marsz Niepodległości 2024,11.11 godz. 14:50.
Początek Marszu (nie front). Wysokość stacji
Warszawa-Śródmieście. Front już idzie, my stoimy. Z lewej strony
Ronda Dmowskiego (od ul. Marszałkowskiej) wlewa się do głównego
 nurtu marszu idącego wzdłuż Al. Jerozolimskich uformowany na
 Marszałkowskiej potężny dopływ uczestników Marszu.
Media informują o rekordowej frekwencji,
szacując ilość uczestników na 250 tys. Nie jestem w stanie
 zweryfikować tej liczby. Wiem jednak z całą pewnością, ze
w porównaniu z marszami z lat ubiegłych był tam co najmniej
 dwóch maszerujących więcej.
 To byłem ja!  :)
(Ten drugi to Jarosław Kaczyński :))

Rondo Dmowskiego godz. 15:46

Muzeum Narodowe godz. 16:19
Tzw. "miasto Warszawa" podaje, że w marszu według ich statystyk
wzięło udział 90 tys. uczestników. Zakładając, że jedna i druga 
strona ma skłonność do: miasto zaniżania, org zawyżania liczby
uczestników, przyjęcie, że w Marszu wzięło udział około 200 tys.
polskich patriotów będzie najbliższe prawdy :)
To była potężna, liczna, spokojna demonstracja!

środa, 6 listopada 2024

Kisling. Lśnienie Montparnasse'u. Villa La Fleur, czwartek 2024.10.31, wystawa

 Kisling. Lśnienie Montparnasse'u. Villa La Fleur, czwartek 2024.10.31, wystawa

Plakat  (net).
Świat pędzi. Ty nie musisz. Jednym z warunków gwarantujących sukuteczność wyłączenia sie ze szczurzego wyścigu jest znalezienie odpowiedniego miejsca-azylu, hamowni, gdzie zaciskasz, lub depczesz hamulce, zwalniasz... Ty i czas...

Nie trzeba być koneserem, znawcą sztuki, żeby wizyta w Villi La Fleur była była czystą przyjemnością. Obcowanie ze sztuka przez duże "S" to przeniesienie się w inną rzeczywistość, spowolnienie, relaks. Duże "S" odnosi się nie tylko do obrazów, rysunków, rzeźb, ale także ze smakiem urządzonych wnętrz, stylowego ich wyposażenia. Magnesem przyciągającym publiczność do Villi La Fleur są przede wszystkim monograficzne, specjalne ekspozycje poświęcone konkretnej postaci reprezentującej Ecole de Paris. Te wystawy mają miejsce na poziomie -1 w większej willi, tej która w której jest wejście i kasa. Byłem tutaj 2x na wystawach Tamary Łempickiej i Mojżesza Kislinga. Na zwiedzanie wystawy dedykowanej trzeba zarezerwować 2-3h. (Warto jest poświęcić 10 zł extra i kupić bilet wraz z przewodnikiem). Ale spokojne obejrzenie całości ekspozycji, także tej znajdującej się w mniejszym budynku ulokowanym w głębi parku wymaga znacznie więcej czasu.

Jeden z przykładów umeblowania willi nr 2. Na boku fotela
widoczne jest logo w postaci stylizowanej litery "M". Właściciel
Villi La Fleur większość mebli w stylu art deco kupił 
w Marrakeszu. Jakiś czas temu jeden z hoteli wyprzedawał, 
"stare" meble. Nie mam pojęcia czy fotele są wygodne, 
jest prośba aby nie siadać, ale wyglądają znakomicie. Ponoć
meble nie były zbyt drogie o ile kupiło się hurtem jeden, dwa
kontenery...
Nieprzypadkowo na odwiedzenie wystawy poświęconej malarstwu Mojżesza Kislinga wybrałem czwartek 31.10. Dzień powszedni, tuż przed 1szym Listopada w pewnym stopniu gwarantował mniejszą ilość zwiedzających, ciszę i spokój. Kupiłem via-net bilet "z przewodnikiem" i taką formę zwiedzania mogę odpowiedzialnie rekomendować. To tylko 10 zł więcej niż bilet bez przewodnika. Wiedza, którą dysponuje przewodnik, którą dzieli się ze zwiedzającymi jest warta znacznie więcej. 

Takich mebli, z takich materiałów już się nie produkuje.
Warto nacieszyć oko tymi kształtami, tą jakością, tworzącymi
harmonijną jedność z wystawianymi obrazami i rzeźbami.
Początek zwiedzania typowy: informacje gdzie się urodził M. Kisling, w jakiej rodzinie itp. Dodatkowa informacja była wstrząsająca. Ulica Krakowska (tak w Krakowie:)) na której urodził sie M. Kisling dała nazwę Suchej Kiełbasie Krakowskiej, którą masarnia ulokowana na tej właśnie ulicy zawojowała USA! Przewodnik podał nr kamienicy, bodaj 52, w której urodził się M. Kisling. Numeru domu, w którym urodziła się Sucha Kiełbasa Krakowska nie znał. Przestałem dociekać, chociaż cisnęło mi się na usta kolejne pytanie o proweniencję kiełbasy podwawelskiej... I nie ma się co dziwić. Ostatecznie, przynajmniej do tej pory częstszy i bliższy kontakt miałem z wędliną niż z malarstwem Kislinga...

Martwa natura z rybami (1935). Modelki. poza węgorkiem
wyglądają na zmęczone, zniechęcone i jakby ciut śnięte.
Na wystawie zgromadzono ponad 150 różnych prac artysty, a wystawa uważana jest za największą prezentację twórczości Mojżesza Kislinga jaka kiedykolwiek miała miejsce w Polsce. Obrazy, zdjęcia szkice pochodzą z kolekcji polskich i zagranicznych, państwowych i prywatnych, w tym, także należących do właściciela Galerii Villa La Fleur (47). Całość wystawy osadzona jest w kontekście historycznym na tle zdjęć dokumentujących, oddających klimat epoki i miejsca, gdzie błyszczał talent M. Kislinga. Dla tych, którzy znają nawet pobieżnie życiorys Amedeo Modiglianiego nie będzie zaskoczeniem, że M. Kisling był bratem-łatą Modiego. M. Kisling w odróżnieniu od Modiego odniósł sukces za życia stając się dla Amedeo jednym ze źródeł finasowania, często mimowolnym dostwacą farb, pędzli, a nawet obrazów, które Modi zamalowywał, żeby umieścić na nich swoje. Dodatkowym samczkiem wystawy jest emisja archiwalnego filmu z pojedynku na szable pomiędzy M. Kislingiem a innym malarzem Leopoldem Gottliebem. Zdaniem Przewodnika nie zachowała sie informacja na temat przyczyn pojedynku. Bronią pierwotnie były pistolety. Potem blisko godzinne fechtowanie, które wyglądało na celebrycką ustawkę (na miejscu pojedynku była kamera i mnóstwo dziennikarzy; pojedynki były zakazane przez francuskie władze) przyniosło sławę obu panom malarzom. Nie wiem jakie były ustalenia sekundantów odnośnie warunków, ale pierwszą i kolejną ranę odniósł M. Kisling. Zakładając, że nie był to pojedynek na "śmierć i życie", przegrał M. Kisling.
Ewa Rubinstein (1942) Kisling namalował ten portret
w USA. gdy Ewa miała 9 lat. 29.10. 2024 Pani Ewa
była gościem w Villi La Fleur osobiście opowiadała
o namalowanym 82 lata wcześniej obrazie.

Malarstwo M. Kislinga robi wrażenie! Igromna ilość zgromadzonych obrazów pozwala śledzić jego rozwój, podziwiać znakomite portrety, pejzaże, martwe natury. M. Kisling przjaźnił się także z Pablo Picasso, jednak nie podążył za kubistycznym pomysłem Picassa. W portretach zwłaszcza widoczny jest cień stylu/maniery Modiglianiego: wydłużone szyje, oczy wycięte w migdał. Być może te powiększone, migdałowe oczy powodują, że obrazy M. Kislinga cieszą się dużym zainteresowaniem w Japonii. Pierwowzór postaci z mangi? Przewodnik podał, że na aukcjach obrazy Kislinga w końcowej fazie licytowane są głównie przez Japończyków oraz Polaków...

Runda z Przewodnikiem trwała około 1h20min. Potem runda samotna, a na koniec spacer do mniejszego budynku. Chciałem sobie odświeżyć zapamiętane nie tylko zebrane tam obrazy, ale także znakomite meble, wyposażenie, lampy, zegary, bibeloty, wszystko w stylu art deco. Zapewniam! Można tam spędzić dowolną ilość czasu. Dlatego jadąc do Villi La Fleur nie należy wyznaczać sobie ram czasowych. Trzeba pojechać tak wcześnie jak się da, wyjść po dogłębnym nasyceniu się urodą obrazów, wnętrz, mebli, architektury.

Ingrid (1932)

Przy wejściu, w kasie czeka na odwiedzających sporo książek, albumów, plakatów i gadgetów. Lubię mieć pamiątkę z takich wypraw. Podobnie jak w przypadku monograficznej wystawy dedykowanej Tamarze Łempickiej, kupiłem (właściwie zamówiłem, w dniu zwiedzania był niedostępny) album poświęcony wystawie M. Kislinga oraz magnes z reprodukcją obrazu "Ingrid". Magnes umieściłem na drzwiach lodówki. Teraz, ilekroć sięgam po Suchą Krakowską patrzę w oczy "Ingrid" Mojżesza Kislinga. Wyrównują się proporcje w konsumowaniu sztuki i kiełbasy... Zdrowa równowaga :) 


UWAGA!

Wystawa jest otwarta do 2025.01.30. Czynna w czwartki, soboty, niedziele w godz. 10:00 - 18:00. Wystawa jest dostępna TYLKO DLA OSÓB SAMODZIELNIE PORUSZAJĄCYCH SIĘ PO SCHODACH.




poniedziałek, 4 listopada 2024

Jesień 2024. Pierwszy mroźny poranek, niedziela 2024.11.03, rowerowe

 Jesień 2024. Pierwszy mroźny poranek, niedziela 2024.11.03, rowerowe

Rześki, niedzielny poranek. Godz. 8:15, temperatura około -1 st. Trawy podeschniętego, lokalnego
bagienka dotknął pierwszy tej jesieni przymrozek. I chociaż prognozy są optymistyczne, czyli 
w najbliższej perspektywie brak tęgich mrozów i opadów śniegu, to jednak pora pomyśleć 
o zimowym rowerowym kubraczku i cieplejszych rękawicach.

 
Pamiętacie Misie Gumisie? Mam podejrzenie, że niezwykłe moce i umiejętności, którymi te
rozkoszne, figlarne istoty były obdarzone nie brały się wcale z destylatu przefermentowanych 
gumi-jagód...

środa, 30 października 2024

Filharmonia Narodowa, Otwarta Próba Generalna, piątek 2024.10.25 godz. 9:00, koncert

 Filharmonia Narodowa, Otwarta Próba Generalna, piątek 2024.10.25 godz. 9:00, koncert

Bracia Jussen. (foto net.)
To było ciekawe, nowe doświadczenie. Pierwsza w sezonie 2024/2025 Otwarta Próba Generalna, czyli koncert-próba z udziałem publiczności. Tę możliwość wypatrzył przyjaciel - Malina, który z racji częstych wypraw do Filharmonii ze swoim synem jest także stałym bywalcem na stronach Filharmonii. 

Tytułowa "Próba Generalna" to koncert na dwa fortepiany i orkiestrę Felixa Mendelssohna-Bartholdy'ego pod batutą Christopha Koniga, wprowadzający w epokę wykład dziennikarki muzycznej Agaty Kwiecińskiej oraz spotkanie z pianistami, braćmi Lucasem Jussenem i Arthurem Jussenem. 

Godzina mocno nietypowa na filharmonijny, i nie tyko, koncert. Z jednej strony bolesne zakłócenie porannej rutyny, z drugiej ciekawość i chęć doświadczenia czegoś zupełnie nowego. Przed wejściem od ul. Moniuszki zgromadziła się liczna grupa zainteresowanych koncertem. W środku okazało się, że zdecydowaną większość stanowią zorganizowane grupy składające się głównie z młodzieży w wieku licealnym. Blisko godzinny wykład prowadzony w luźnej formule przez Agatę Kwiecińską dotyczący epoki oraz dokonań Felixa Mendelssohna był dla takich jak ja muzycznych ignorantów ciekawy, wnoszący dawkę wiedzy o pokoleniu kompozytorów urodzonych w roku 1810. Potem przejście do głównej sali, tam pełny koncert, a po nim jeszcze skierowane do orkiestry uwagi dyrygenta, kilka drobnych powtórek-korekt i przerwa. Po niej spotkanie z braćmi Jussen moderowane przez Agatę Kwiecińską. Bracia są Holendrami nagrywającymi dla najważniejszego wydawcy muzyki poważnej - Deutsche Grammophon. Fakt bycia "w stajni" tej wytwórni jest niepodważalnym certyfikatem najwyższego profesjonalizmu muzyków. (DG nagrywa/wydaje m.in. K. Zimermana). Sesja pytań/odpowiedzi, gdzie znaczna części pytań pochodziła od publiczności nie ujawniła żadnych sensacji z życiorysu braci. Myślę, że udzielili setki takich lub podobnych wywiadów i mają dobrze opanowane właściwe odpowiedzi. Pomimo tej poprawności odebrałem ich jako szalenie sympatycznych, młodych artystów, którzy nie są zmanierowani, ciągle cieszą się tym co i jak robią.    

A koncert? Moim zdaniem, zdaniem laika, znakomity! Jeśli przez blisko 1h zatraca się poczucie czasu i miejsca, a muzyka wypiera wszystkie problemy, problemiki dnia codziennego, jestem pewien, że było dobrze. Stan zatracenia, odlotu oznacza, że dopełniła się rola Sztuki, że stało się to czego od Sztuki oczekujemy.  

Otwarte Próby Generalne to stała pozycja w programie Filharmonii. Ciekawe kiedy następna, jaki koncert i wykonanie. Nie ma żadnego grafiku. Trzeba być czujnym i w odpowiednim momencie zgłosić swoje uczestnictwo. Chętnych jest wielu. Otwarte Próby Generalne są traktowane jak misja upowszechniania kultury, a wstęp na nie jest wolny :)

wtorek, 29 października 2024

Józef Chełmoński, Muzeum Narodowe w Warszawie, 2024.10.25, wystawa


 Józef Chełmoński, Muzeum Narodowe w Warszawie, 2024.10.25, wystawa

Wystawa jest czynna do 2025.01.26. Jeśli planujecie ją odwiedzić to teraz zaraz. Im bliżej będzie terminu zamknięcia, tym większy będzie tłok, który nie służy spokojnemu oglądaniu mnóstwa zgromadzonych obrazów, szkiców itp.

Idąc warto jest zabrać słuchawki do swojego telefonu. Na stronie Muzeum jest audioprzewodnik czytany przez Krystynę Czubównę dotyczący 25 najważniejszych obrazów. Można oczywiście słuchać mając telefon przy uchu, ale słuchawki znacznie podnoszą komfort zwiedzania.

"Matula są!" 1871r
Jeden z niewielu obrazów malowanych
w pełnym, ostrym słońcu. 

Używając audioprzewodnika, który w naturalny sposób wyznacza rytm/czas oglądania kolejnych dzieł J. Chełmońskiego warto zarezerwować około 3h na podziwianie jego dokonań. Oczywiście można wpaść na chwilę, żeby zobaczyć powszechnie znane, ikoniczne: "Bociany", "Babie lato", czy niesamowitą "Czwórkę", ale J. Chełmoński to znacznie więcej niż wymienione "ikony".

O ile dobrze usłyszałem wystawa jedzie dalej "w Polskę" do

"Krzyż w zadymce" 1907r
Religijność, wiara potęgujące się wraz z wiekiem
są obecne na dwóch wystawianych obrazach.
Pod tym mógłby się podpisać Beksiński. 

Krakowa i bodaj Poznania. Liczenie na to, że jej warszawska odsłona będzie przedłużona jest raczej "jutraniem" :) Już dziś kupujcie bilet najlepiej via net! Nie będziecie stać w kolejce do kasy i nie będziecie mieć wyrzutów sumienia, że nie widzieliście najważniejszej w 2024 roku wystawy w Muzeum Narodowym!

O wystawie napisano i mówiono wiele praktycznie we wszystkich mediach. Nie będę powtarzał obiegowych NAJ. Te można bez trudu znaleźć w necie. Dla odmiany podzielę się moimi. Największe wrażenie zrobiła na mnie ewolucja J. Chełmońskiego-malarza, który z biegiem czasu zaczął odchodzić od malowania "scen z życia", aby po powrocie do Polski jednym z głównych tematów obrazów uczynić przyrodę, krajobraz, grę światła i koloru. Kolejną fascynującą cechą obrazów J. Chełmońskiego jest dbałość o wierne odtworzenie detali. Obrazy, nawet te bardzo duże, które z racji wielkości podziwia się ze znacznej odległości są namalowane z niebywałą precyzją. Odwzorowują szczegóły strojów, ozdobne elementy uprzęży, detale architektury. Warto podejść do każdego obrazu, spojrzeć w oczy namalowanym postaciom, sprawdzić jak trzyma lejce woźnica, jakich strzelb używają broniący się przed wilkami pasażerowie sań. Nie zapomnijcie zabrać okularów! :) I kolejna szczególna, zachwycająca właściwość malarstwa J. Chełmońskiego - konie. Z wystawionych szkiców, obrazów studyjnych wynika, że J. Chełmoński z benedyktyńską pieczołowitością odtwarzał końską anatomię, a każdy "koński" obraz to wiele dni, tygodni pracy nad wiernym oddaniem dynamiki ruchu, harmonii końskiego ciała. To "konie" właśnie dały J. Chełmońskiemu finansowy sukces, spowodowały, że jego obrazy pojechały za ocean, znalazły nabywców na całym świecie. 

"Świt" 1892r 
 Impresja w czystym wydaniu. 
Na wystawie prezentowane są znane każdej Polce i Polakowi obrazy-ikony. Tutaj także można strząsnąć z siebie tę ikoniczność, która w moim przekonaniu stała się także rodzajem piętna, stygmatu, uciążliwym stereotypem, gdzie wraz z nazwiskiem malarza podświadomość "wyświetla"  chłopkę z "Babiego lata", lub ojca z synem zapatrzonych w klucz lecących ptaków z obrazu "Bociany". Wystawa na której zgromadzono 119 obrazów, znaczną ilość szkiców i rysunków prezentuje pełne spectrum dokonań J. Chełmońskiego skutecznie pozwala uwolnić się od wyniesionych ze szkoły skojarzeń.

Tutaj dobrze widać wysokość na jakiej
umieszczono "fiszki" obrazów. Oglądający
są zmuszeni do ukłonów przed nieomal
każdym ze 119 wystawianych obrazów. 
O ile obrazy powalają kolorem, dynamiką, ostrością obserwacji, realizmem to w moim odczuciu szwankuje sposób ich prezentacji. Drażniła mnie konieczność schylania się w celu przeczytania "fiszki" podającej nazwę obrazu, rok powstania oraz jego pochodzenie. Nie rozumiem przyczyny dla której napisy nie są umieszczone zdecydowanie wyżej, na wysokości wzroku osoby dorosłej nie 5-cio letniego dziecka. Ponadto odniosłem wrażenie, że pomimo znacznej ilości profesjonalnego oświetlenia niektóre obrazy są niedoświetlone. 
Trzeba być na tej wystawie. Trzeba zobaczyć w oryginale słynną "Czwórkę" i "Powrót z balu", których dynamika porywa, oszałamia, zostaje w głowie długo po wyjściu z Muzeum.

poniedziałek, 28 października 2024

Ania Szlagowska i goście, Trójka, niedziela 2024.10.27, koncert

 Ania Szlagowska i goście, Trójka, niedziela 2024.10.27, koncert

Ania Szlagowska w towarzystwie trójkowych
prezenterów.
Trójka w nowym wydaniu, pod nowym kierownictwem walczy o odzyskanie utraconej pozycji drzewiej mierzonej udziałem w rynku wynikiem (w piku) 7%-8%. Teraz, jak podają media ten wskaźnik to 1,5%-2.0%. Jednym z elementów budujących pozycję Trójki były live koncerty. Po odejściu z Trójki większości "starej" Załogi zmieniłem swoje radiowe preferencje na net-Radio 357. Trójki słucham sporadycznie w miejscach, gdzie gra tylko tradycyjne radio. Takim miejscem jest uzbrojona w wbudowane radio kabina prysznicowa. Tam właśnie wpadają do mojego ucha informacje o koncertach reaktywowanych przez Trójkę. I chociaż nie słucham Trójki tak jak kiedyś nadal chętnie chodzę na trójkowe koncerty. Live muzyka smakuje najlepiej :) 

I tak właśnie, w czasie porannych ablucji dopadła mnie informacja o koncercie Ani Szlagowskiej. Zapamiętałem nazwisko (było łatwo, takie samo miał jeden z muzyków Lady Pank), aby po wyjściu z łazienki odszukać na Spotify jej dokonania. Nie ma ich wiele. raptem jedna, wydana w październiku debiutancka płyta. Chwilę posłuchałem. Uznałem, że nawet jeśli jej muzyka mnie nie porywa, to jeśli będę miał czas wpadnę do Trójki na koncert.

Pomimo trudności z dotarciem (mecz na Legii) udało się. Ania Szlagowska wystąpiła w towarzystwie trzech muzyków: perkusja, gitara basowa i klawisze. Dość szczupły skład, ale panowie poza podstawowymi obsługiwali także dodatkowe instrumenty, głównie nieduże klawisze i elektronikę. Dźwięk był bogaty. Panowie wyraźnie znali się na robocie. Ania też się zna, jest szalenie sympatyczna, ale jej koncert nie rzucił mnie na kolana. Być może oczekiwanie, że 23-letnia wokalistka, która właśnie wydała pierwszą płytę zmiecie słuchaczy oryginalnością pisanych przez siebie kawałków, powali siłą wokalu, jest przedwczesne. To co zaśpiewała można odsłuchać na YT (TU) . Moim zdaniem Ania nie dysponuje wybitnym głosem. To co śpiewa mieści się w szerokiej pop-formule obficie czerpiącej z różnych gatunków muzycznych (gdzieś, daleko w melodyce, budowie utworów pobrzmiewa mi Natalia Przybysz).  Wszystko co było wykonane na koncercie słyszałem pierwszy raz. Być może gdy inne (zwłaszcza Radio 357) anteny zaczną grać kawałki Ani, wówczas zgodnie z regułą inżyniera Mamonia zaczną mi się podobać, będę je i ją odróżniać od całego mnóstwa nowych głosów, nowych wokalistek. Teraz, gdy piszę, na drugim monitorze oglądam wczorajszy koncert. Młodość dobrze wygląda i skutecznie się broni przed złośliwymi językami starych tetryków :) Jednak piosenka to (dla mnie) przede wszystkim muzyka i tekst. Przyjemna aparycja jest miłym, pożądanym koncertowym dodatkiem. 

Zrobiłem przerwę w pisaniu na rzecz prac polowych i stało się. Radio 357 w popołudniowym bloku prowadzonym przez Maję Piskadło zagrało kawałek zatytułowany "Timothee". Wrażenia bez  zmian, ale... Pierwsza płyta, i tak przecież sukces - udało się ją wydać, nie jest moim zdaniem kamieniem milowym w historii muzyki. Być może jednak jest początkiem fajnej kariery świeżej, sympatycznej wokalistki jaką jest Ania Szlagowska. Łato nie będzie. Wysyp młodych muzycznych talentów jest bezprecedensowy. Nie wszyscy śpiewaniem zarobią na chleb...