"Velazquez i jego tajemnica" (L'Enigme Velazquez), reż. Stephane Sorlat, Frnacja 2024, film dokumentalny. w kinach
Wyszedłem z kina rozczarowany. Daję 4/10 w skali filmweb - "ujdzie".Przyczyn mojego rozczarowania jest kilka. 1. Przede wszystkim ten film w odróżnieniu od wielu innych z cyklu "Wielkie malarstwo/wystawy na ekranie" (teraz cykl nazywa się Wielka Sztuka w Kinie Muranów) znacznie odbiega od wzorca pomysłodawcy i twórcy cyklu o malarstwie - Phila Grabskiego. Nadęta, uduchowiona narracja z offu niewiele wnosi do wiedzy o Velzaquezie. Mnie po prostu drażniła. 2. Film trwa 90 min. a Velzaquezie, a zwłaszcza o "jego tajemnicy" nie dowiadujemy się nic, lub prawie nic. 3. Film chętnie opowiada o zachwytach nad malarstwem Velazqueza mnóstwa innych malarzy, w tym Picassa i Maneta, oraz nie wiedzieć skąd wziętego młodego malarza z Kuby, ale źródło zachwytu pozostaje tajemnicą, poza oczywistością, że chodzi o obrazy. 4. Mnóstwo ekspertów używając wielu przymiotników wyraża fascynację twórczością Velazqueza, ale nie wskazują oni na praktycznie żadnej cechy szczególnej jego obrazów poza tym, że są "fenomenalne". 5. Praktycznie jedynym "fenomenem" jest cecha obrazów wszystkich dobrych portrecistów - wniknięcie i oddanie na obrazie psyche portretowanej postaci.
Twórcy filmu zestawiają dzieła Velazqueza z obrazami innych wielkich malarzy: Goi i Caravaggio. I tu zaczyna się kłopot natury technicznej. Otóż na ekranie widzimy obraz np. Goi, narrator mówi (zwykle po francusku) o Velazquezie i jeśli nawet w lewym lub prawym rogu ekranu jest informacja, że prezentowany jest obraz Goi to przeciętny widz, skupiony na czytaniu napisów u dołu ekranu nie ma czasu, żeby przenieść wzrok na "fiszkę" obrazu. Można łatwo się pogubić, zwłaszcza, że "fiszka" obrazu, podobnie jak "wizytówki" ekspertów są złożone z co najmniej dwóch, różnych, dość fikuśnych czcionek, a to nie ułatwia czytania.
Wiele ochów i achów, potok słów, a o tytułowej tajemnicy niewiele... Niewiele konkretnej wiedzy o samym malarzu, jego pracowni, technice. Dowiadujemy się wprawdzie, o jego trzyletniej podróży do Włoch, studiowaniu i kupowaniu dzieł sztuki na zlecenie hiszpańskiego króla. Natomiast o historii powstania, losach jednego z najsłynniejszych dzieł Valasqueza "Venus z lustrem" jest krótka wzmianka dotycząca głównie prób zniszczenia obrazu przez sufrażystkę i młodocianych "obrońców Planety". Twórcy filmu poświęcają więcej czasu współczesnemu, kubańskiemu malarzowi niż jednemu z najbardziej zmysłowych, zagadkowych, inspirujących i intrygujących kobiecych aktów w historii sztuki... Coś tu moim zdaniem nie trybi :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz