sobota, 23 czerwca 2012

Ray Wilson, Ogródek Trójki, "15 SPRINGSeteen", koncert, 2012.06.20

Ray Wilson, Ogródek Trójki, "15 SPRINGSeteen", koncert, 2012.06.20

Przyczyna dla ktorej odbyl sie ten koncert byla 15-sta rocznica koncertu Bruce'a Springsteena w Polsce.
Kilka dni wczesniej zadzwonila kolezanka z informacja, ze udalo sie jej dodzwonic i wydzwonic (Krycha! Duze Dzieki!) zaproszenia na ta impreze. Dolecialo do mnie tylko tyle, ze Bruce, ze koncert, ze w Trojce. Nie mialem swiadomosci na co ide. Wystarczylo, ze mialo to cos wspolengo ze Springsteenem, ktorego lubie do tego stopnia, ze moge sie okreslic jako fana jego muzyki.
W przyjaznej, piknikowej atmosferze wystapily kolejno dwie polskie kapele: "Ikarus Rising" - mlodziaki z rockowym zacieciem i "Lucky Town" - starszaki szanciaki. Kapele wykonaly po kilka kawalkow Bossa oraz zaprezentowaly sie we wlasnym repertuarze. Publicznosc czekala niecierpliwie na gwizade wieczoru Raya Wilsona. Nie mialem pojecia kim jest i co reprezentuje Ray. Jego dokonania gdzies mi uciekly. Nie mialem pojecia o jego istnieniu.
Na scene wszedl facet z gitara, podlaczyl sie do pradu, zaczal od "Born to Run". Oniemialem! To bylo bardzo dobre wykonanie, nielatwego, sztandarowego kawalka Springsteena. Kawalka od ktorego datuje sie nieprawdopodna kariera Bossa trwajaca nieprzerwanie od konca lat 70-tych. Potem Ray Wilson gral i spiewal dalsze mniej i bardziej znane rzeczy Bruce'a, lacznie ze slynnym "The River" z nie mniej slynnego 2-plytowego albumu pod tym samym tytulem. Spiewal i gral na gitarze. Prowadzil swoj wystep opowiadajac o muzycznych doswiadczeniach, przyczynach dla ktorych zajal sie wlasnie taka muzyka. Gral takze wlasne rzeczy o powstaniu ktorych barwnie, dowcipnie opowiadal. Skonczyl wystep, dal bis, a wyklaskany przez publicznosc wrocil na scene i koncert zaczal sie na nowo. Gral bez zadnych przerw dobre 1/2h, przechodzac plynnie do kolejnch utworow piosenki Gensesis, The Eagles, Boba Dylana, Neila Younga, Springsteena. Zagral takze kolejne swoje kompozycje, a ja w miedzyczasie pognalem do stoiska, zeby kupic set jego CD/DVD. Natknalem sie na Piotra Barona, redaktora Trojki, zapytalem kim jest do cholery ten Ray Wilson. Pan redaktor obcial mnie zdziwionym wzrokiem i odparl, ze to przeciez byly wokalista Genesis...
Po koncercie, w trakcie ad hoc zorganizowanego spotkania w towarzystwie Metaxy i paru kolegow dowiedzialem sie, ze Ray Wilson jest zaliczany przez fachowe pisma do pierwszej 20-stki najlepszych woklistow rockowych. Ze po rozwiazniu Genesis stworzyl projekt/kapele Genesis Classic i koncertuje na calym swiecie graja ich repertuar. Ze ma wlasna kapele "Stiltskin", (American Beauty, kawalek znany z list przebojow, pochodzi w plyty Stiltskin "Unfulfillment") ze od pewnego czasu mieszka na stale w Poznaniu,  a przyczyna dla ktorej porzucil rodzinna Szkocje jest Malgosia. Tak! Malgosie maja tak moc! Widac te poznanskie wieksza niz szkockie Margarety.  
To byl bardzo fajny, dla mnie odkrywczy wieczor/koncert. Ray jest obdarzony swietnym glosem. Gra bdb na gitarze. Spiewa po angielsku, nie szkocku, dzieki czemu mozna wyslyszec kazde slowo, kazdy niuans tekstu. Jest przy tym fajnym, bezposrednim facetem, ktory bardzo natruralnie reaguje na reakcje publicznosci (Mali, moj kolega poprosil, zeby zagral "Drive all night" z repertuaru Bruce'a, a Ray wytlumaczyl, ze nie da sie z tego zrobic z jedna gitara), ktora pomimo chlodnego wieczoru goraco przyjela Raya. Wkrotce nowa plyta Raya Wilsona ze Stiltskin, ktora w odroznieniu od balladowej w klimacie "Unfulfillment" ma byc bardziej rockowa.  "Unfulfillment" jest w secie, ktory kupilem na koncercie. Podoba mi sie, wiec czekam na nastepna, mocniejsza.
Czekam takze na kolejne koncerty w Trojce. To dobre miejsce na spotkania z muzyka. Wejsciowke trzeba wydzwonic, potem zaplacic cale 5 zl i juz mozna uczestniczyc w czyms wyjatkowym, niepowtarzalnym.
Dlatego place abonament.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz