sobota, 30 listopada 2013

"Zły porucznik" (The Bad Lieutenant: Port of Call - New Orleans), reż. Werner Herzog, USA, 2009, dvd

"Zły porucznik" (The Bad Lieutenant: Port of Call - New Orleans), reż. Werner Herzog, USA, 2009, dvd

Wobec zamkniecia lokalnej wypożyczalni dvd nadal posilkuje się swoimi zasobami, w ktorych jeszcze mam kilka zafoliowanych dvd-bonusow z BP. Wahalem się chwile wybierając film na kolejna sesje na trenazerze pomiędzy jakims bollywoodem (nigdy nie widziałem filmu-reprezentatnta tego gatunku i jakos ciagle go przesuwam, odsuwam dając pierwszeństwo innym filmom), a roznymi glownie krymilanymi tytułami. Wybor padl na "Złego porucznika" glownie z racji osoby pierwszoplanowego aktora Nicolasa Cage, którego baaaardzo lubie i reżysera - Wernera Herzoga, którego z kolei pamiętam z ambitnych fabularnych dokonan z lat 70/80, a ostatnio z ciekawych dokumentów.
Przypadek sprawil, ze po swietnej, polskiej "Drogówce" o której w poprzednim poscie, film Herzoga także traktuje o stróżu porządku, który przechodzi na "ciemna strone mocy", jak  pisza na okładce dvd.

Ale...

Kudy Cage'owi-zlemu porucznikowi do naszych policjantow z "Drogówki"!
Powinien u nich terminować!
Natomiast Herzogowi przydaloby się pare lekcji reżyserii/realizacji u Smarzowskiego...

Bo "Zły porucznik" to ni pies, ni wydra. Przecież to NIE TEN "Zły porucznik" z Harvey'em Keitel'em, którego z pewnoscia ogladal Smarzowski, a Herzog (chyba) NIE i szkoda. 
Bo przecież taki niebywaly tandem: Cage/Herzog to obietnica czegos extra. W efekcie dostajemy do-bolu-zebow STANDARD z UWAGA!, baśniowym przechylem generowanym po części przez uzależnienie zlego porucznika-Cage'a, po części wynikający (jak sądze) z filmowej drogi Harzoga, gdzie "Stroszek", "Nosferatu Wampir", "Woyzeck", "Fitzcarraldo", "Aguirre, gniew boży", "Zagadka Kaspara Hausera" (rany!, ten facet troszkę się narobil, a to tylko czastka, która widzialem) i w jakims (nadal moim zdaniem) stopniu z zauroczenia znakomitym "Harry Angel" (to Alan Parker, Al. Pacino i M. Rourke, kto nie widział, musi), który podobnie jak "Zly porucznik" dzieje się w Nowym Orleanie... 
Jednym słowem (troszkę odjechałem na 12-sto letniej Springbank, single malt, 53.1%vol) ten film to pic. (pisze posta ogladajac jednocześnie "Czlowieka w Ogniu" z D. Washingtonem; pierwszy raz widze ten film w calosci; ale realizacja!)
Pic! Nawet pomimo osoby Evy Mendes, która jest przyjemnym dodatkiem do tego picu.
Konkluzja? Bo już czas!
Można sobie darować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz