poniedziałek, 13 lipca 2020

"Michał Anioł. Miłość i śmierć" (Michelangelo: Love and Death), reż. D.Bickerstaff, GB, 2017, film dokumentalny, kino Muranów 2020.07.12

"Michał Anioł. Miłość i śmierć" (Michelangelo: Love and Death), reż. D.Bickerstaff, GB, 2017, film dokumentalny, kino Muranów 2020.07.12


Film widzialalem wczoraj, wiec wrazenia na szybko i prawie świeżo.
Prawie, bo przecież trzeba uwzglednic dość ciezka noc, kiedy w naszej polityce dudniło i trzaskało, żeby finalnie jednak zadudnic.
Dudnilo także kiedy do plexi-urny wpadl mój glos - jestem kontent.

Natomiast nie jestem zadowolony z filmu.
Pomimo tego, ze jest to mój ulubiony cykl, który z przyjemnoscia sledze na ekranie kina Muranow
bodaj trzeci już rok, to moim zdaniem "Michał Anioł. Miłość i śmierć" odbiega od poprzednich filmow. Mowic krotko nie jest tak dobry, ciekawy, wciagajacy.
Sądzę, ze blad realizatorow polega na probie zamkniecia calosci tworczosci Michała Anioła w typowych dla tego cyklu 90-ciu minutach projekcji. Zbyt krotko, żeby szczegolowo opisac dokonania giganta renesansu jakim był Michał Anioł. Każdy kierunek w którym tworzyl: rzeźba, malarstwo, architektura naznaczyl swoim geniuszem i kazda z tych dziedzin jest warta tego by poswiecic jej oddzielny 90-cio minutowy film.

Być może mój chłodny odbior filmu związany jest z faktem, ze jako nastolatek przeczytałem i nadal nosze w pamięci doskonałą ksiazke Karola Schulza "Kamień i cierpienie", która stala w domowej bibliotece rzucajc się w oczy z racji sporego formatu, czerni zewnetrznej obwoluty. Książka w dużej mierze jest fikcja, ale długie i burzliwe zycie Michała Anioła, jego genialna twórczość plastycznie opisane na tle ówczesnych Włoch, Florencji, Watykanu pelnych intryg, spiskow, knowań to literatura, która mogła służyć Danowi Brownowi jako inspiracja do napisania "Kodu Leonarda da Vinci".

Film jest bladziutki. Szybko przemyka, wręcz slizga się po kolejnych dziełach Michała Anioła. Nie zaglebia się w fascynujący swiat florenckich i watykańskich intryg, a przecież to wlasnie rzadzacy Florencja Medyceusze, ówczesne skrzyżowanie mafiozów z czebolem, byli głównymi mecenasami artysty. To ich pieniądze/zlecenia (i oczywiście geniusz Michała Anioła) uczyniły z niego pierwszego być może celebryte (już za jego zycia napisano dwie jego biografie, o których powstanie zabiegal i nadzorowal), którego slawa dotarala do Watykanu skąd także zaczely płynąć zlecnia i pieniądze.
Nie dowiadujemy się o szczegółach tworzenia poszczególnych dzieł, użytych technikach rzeźbiarskich, sekretach składu farb i przyczynach dla których Kościoł zgodził się na eksponowanie, afiszowanie wręcz golizny malowanych i rzeźbionych postaci.

Film nie wnosi wiele nowego do "normalnej", szkolnej wiedzy o Michale Aniele.
Dowiadujemy się, ze wielkim artystą był i basta!
Zgoda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz