
Nie będę się wypisywal na temat autora. Zrobilem to przy okazji "Pdróżnika WC".
Mam dla niego wiele sympatii i podziwu. Kolejna ksiazka podtrzymuje ten stan utwierdzając mnie w przekonaniu, ze W.C. to fajny gość. Ma do tego latwosc pisania o swoich wrażeniach dotyczących miejsc w których przebywa.
"Wyspa na prerii" nie jest ksiazka/reportażem stricte podróżniczym. Autor przy okazji obserwacji zycia mieszkancow południa USA dzieli się z czytelnikiem swoim swiatopogladem. Można się z nim zgadzać, można być przeciw, ale z pewnoscia nie można odmowic W. Cejrowskiemu zdolności obserwacji i poczucia humoru, które czynia z tej książki pogodna, usmiechnieta lekturę.
Przypadek sprawil, ze przeczytałem te ksiazke natychmiast po lekturze "Ameryka po kaWałku" Marka Wałkuskiego. Dzieki temu dostałem dwa rozne, dopelniajace się obrazy wspolczesnej Ameryki: białych kołnierzyków i czerwonych karczychów. Cecha wspolna książek i ich autorow jest to, ze te dwie, jakze rozne amerykańskie rzeczywistości przyjmują bezkrtycznie akceptując je, wręcz gloryfikując. Z pewnoscia można z ich opiniami dyskutować, mieć inne zdanie. Wiem, ze ci, którzy spędzili w USA sporo czasu nie sa tak bezkrytyczni w swoim widzeniu Ameryki i jej społeczeństwa.
Nie zmienia to faktu, ze "Wyspa na prerii" jest fajna lektura, która mogę polecić każdemu, kto nie ma alergicznej rekacji na jej autora.
Mnie się podobała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz