środa, 11 stycznia 2023

"Avatar: istota wody" (Avatar: The Way of Water), reż. James Cameron, USA, 2022, film, w kinach

 "Avatar: istota wody" (Avatar: The Way of Water), reż. James Cameron, USA, 2022, film, w kinach

Jeśli podobała się Wam pierwsza część "Avatara", drugą część także dacie radę obejrzeć. W każdym razie mnie się udała ta w sumie niełatwa sztuka. Dlaczego niełatwa? 

1. Film trwa 3h12min. To naprawdę długo. Przed wejściem do sali kinowej konieczna wizyta w WC, a przed seansem żadnej kawy!

2. Film, zarówno część pierwszą i drugą widziałem w IMAX w 3D. Moim zdanie tylko ten format daje pełnię doznań wizualnych i dźwiękowych. Jednak pamiętałem, że bardzo męczyłem się czytając napisy, które w formacie 3D wyświetlane są w pierwszym planie, tuż przed oczami. W trakcie czytania napisów reszta obrazu staje się nieostra, a szybkie przenoszenie wzroku z napisów na dziejący się w drugim planie obraz męczy oko powodując, że część atrakcji wizualnych jest bezpowrotnie straconych. Dlatego tym razem wybrałem ver. z dubbingiem (poranny seans godz. 10:00). Było gorzej niż z napisami... a to za sprawą fatalnego tłumaczenia ścieżki dialogowej, która na moje ucho/wyczucie brzmi tak, jakby oryginalny tekst przepuszczono przez translator google, bez udziału/wspomagania zawodowego tłumacza. Ale jeszcze gorzej jest z samym dubbingiem, czyli aktorami(?) podkładającymi głosy pod filmowych bohaterów. W filmach dobrych i wybitnych dubbing objęty jest castingiem. Głosu użyczają znani aktorzy, zwykle znakomici spece od tej roboty, a i samo tłumaczenie nie jest dosłowne. Często, jeśli film jest amerykański ma odniesienia do naszej (europejskiej, polskiej) kultury, doświadczeń. To powoduje, że widzowie bawią się nie tylko obrazem, ale różnymi smaczkami językowymi, grą słów i skojarzeń.  W przypadku "Avatara II" poziom dubbigującego zespołu aktorskiego(?) jest żenująco niski. To nie jest gra, aktorskie podanie tekstu, tylko płaskie, beznamiętne odczytanie skryptu. Myślę, że jasełka w wykonaniu parafialnego kółka teatralnego mają więcej życia, dramaturgii niż to co słyszymy w dubbingu "Avatara II"...

3. To jednak jest sequel. Pomimo, że od premiery pierwszej części minęło już 13 lat, to przecież doskonale pamiętamy te przestrzenne jazdy na latających smokach, olśniewającą przyrodę Pandory i całą TAMTĄ rzeczywistość wykreowaną w niebywale realny sposób przy pomocy technologii komputerowej. To nasza pamięć powoduje, że  "Avatar II" nie ma TEJ siły zaskoczenia, nie poraża jak "Avatar I" fantazją twórców, swobodą kreacji. Nie olśniewa, nie oczarowuje, nie fascynuje tak, jak pierwsza część. Nawet ów "wodny świat" jest tylko zmianą środowiska/otoczenia i nie niesie ze sobą w warstwie wizualnej praktycznie nic nowego. Są rzeczy fajne, dobre. Mnie podobała się zwłaszcza sekwencja z rybulcem-mordulcem, ale dwuminutowy, spektakularny pościg w 3-godzinnym filmie to jednak moim zdaniem zbyt mało, żeby było się czym zachwycać. Zresztą i w tym przypadku mam pewne zastrzeżenia...

4. Jeśli widzieliście/pamiętacie "Szczęki" (widziałem wielokrotnie) to być może odniesiecie podobne do mojego wrażenie, że kąty widzenia "kamery", układ pościgów/ucieczek jest bardzo do "szczękowego" podobny. Może nie jest to kopia 1:1, ale nie mogłem się pozbyć natrętnej myśli, że to (np. właśnie pościg rybulca-mordulca) już gdzieś, kiedyś było... Wydaje mi się, że pamiętam z jakiegoś wywiadu z G. Lucas'em, że sceny nalotów, walk powietrznych "Gwiezdnych Wojen" w dużej mierze i uproszczeniu powstały w wyniku "wrzucenia" do komputera filmów dokumentalnych z II wojny traktujących o Bitwie o Anglię, cyfrowego ich przetworzenia, zastąpienia samolotów ze swastyką statkami Imperium, Hurricanów i Spitfirejów myśliwcami Jedi i po robocie. 

Cameron jak wiadomo dobrze czuje wodę. "Zdjęcia" są oszałamiające, ale w zestawieniu z fatalnej jakości tłumaczeniem i płaską ścieżką dialogową całość się nie klei. Jest pęknięta. Nie brzmi, nie gra czysto i klarownie, rozjeżdża się, fałszuje niczym dzwon ze skazą... "Avatar II" w zależności od źródła kosztował 250-350 mln USD. Fatalne tłumaczenie na  język polski plus mizernej jakości dubbing powodują, że wysokobudżetowe widowisko odbiera się jak c-klasowy gniot. Gratulacje dla PL dystrybutora!    

Instagram/@wpolskimmiescie.pl
5. I już na koniec ostatni zarzut/pretensja. Zresztą dotyczy to oczywiście także części pierwszej, chociaż wówczas, w pierwszym kontakcie z cywilizacją Na'vi nie było to wrażenie tak uciążliwe, dojmujące; wówczas widowisko bardziej pochłaniało. Dla mnie wszyscy Na'vi = Jolanta Rutowicz...

Zwłaszcza Panie Na'vi, zwłaszcza główna  bohaterka - Neytiri noszą twarz bohaterki jednej z wczesnych edycji Big Brothera. I chociaż nie obejrzałem żadnego odcinka pierwszego w PL reality show to po obejrzeniu "Avatara I" tylko chwilę zajęło mi przypomnienie sobie TEJ twarzy, TEJ osoby. Wokół Big Brother było mnóstwo medialnej wrzawy, emocji w "pomponikowym" stylu oraz różnych, sztucznie wykreowanych "karier" i skandali. Taką właśnie skandalizującą gwiazdką była Jolanta Rutowicz, której przez chwilę było pełno we wszystkich mediach. Nie dało się jej nie zauważyć. Skojarzenie Na'vi z jej osobą ciążyło mi przez cały film. Nie mogłem się od tego uwolnić. Powodem oczywiście szczególna "uroda" Jolanty Rutowicz. Podobno są/byli tacy którym się podobała. Nie tylko jej powierzchowność, ale także wnętrze. Nie, nie żartuję :) 

A w ogóle to bardzo fajny film, pod warunkiem, że zastosujemy do jego oceny kryterium "widowisko". Jednak w mojej ocenie, gdzie film to nie tylko obraz, ale także, może nawet przede wszystkim dobrze opowiedziana, ciekawa, przykuwająca uwagę historia, Avatar II zasługuje na 6 - czyli "niezły" w 10-cio stopniowej skali filmweb. 

Czytam w mediach, że J. Cameron szykuje kolejne "Avatary". Wobec tego następny odcinek obejrzę w oryginale (o ile będzie dostępny). Tylko co ja mam począć z TĄ Jolką? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz