poniedziałek, 23 stycznia 2023

"Vivaldi - Morricone", Filharmonia Narodowa, 2022.12.04, godz. 20:00, koncert

 "Vivaldi - Morricone", Filharmonia Narodowa, 2022.12.04, godz. 20:00, koncert

Konstanty Andrzej Kulka;
fot. Przemek Chudkiewicz
ze strony Filharmonii
W poprzednim poście napisałem o koncercie, który miał miejsce w roku 2022. Wydarzenie o którym teraz piszę także odbyło się z końcem roku 2022, a robię to teraz z co najmniej z dwóch powodów: fascynacji osobą/dokonaniami Ennio Morricone oraz informacją, że TEN koncert będzie powtórzony w terminie 2023.04.16, godz. 19:00. O zmaganiach Ennio Morricone z własnym talentem/przeznaczeniem mówi znakomity film "Ennio", o którym napisałem TU; nie będę się powtarzał. Natomiast na kwietniowy koncert w Filharmonii nadal można kupić  bilety (TU), chociaż jak właśnie sprawdziłem na koncert warszawski "sprzedaż biletów online została zakończona" (może są wejściówki?), ale w Łodzi (2023.03.12) i Gorzowie Wielkopolskim (2023.05.28) bilety są jeszcze dostępne, a do tego w cenach niższych niż w Warszawie, gdzie bilet kosztował 199 zł. Zasadniczym jednak pytaniem jest pytanie o to czy warto... 

Koncert podzielony jest na dwie części: w pierwszej "Cztery pory roku" A. Vivaldiego, w drugiej, po 20-stu minutach przerwy E. Morricone i muzyka z takich filmów jak: "Dawno temu w Ameryce", "Za garść dolarów", "Misja", czy "Cinema Paradiso". "Cztery pory roku" mają szczególne miejsce w mojej pamięci. Otóż w czasach zamierzchłych (1978) w 1-szym programie Polskiego Radia  był blok programowy tak właśnie zatytułowany (w lecie zastępował go blok "Lato z radiem"). Rozpoczęcie bloku o 9:00 anonsowane było urywkami z koncertu Vivaldiego. I chociaż od  tamtej pory minęło już 45 lat, to skojarzenie tej muzyki ze stołówką (radio stało tuż obok naszego stolika) w domu wypoczynkowym FWP (Fundusz Wczasów Pracowniczych), w Szklarskiej Porębie, gdzie razem z kolegami, po niełatwym przebudzeniu konsumowałem zupę mleczną pozostaje nadal bardzo mocne. W pamięci mam także "Cztery pory roku" w wykonaniu Polskiej Orkiestry Kameralnej dowodzonej przez Jerzego Maksymiuka, która w tamtym czasie grała w najlepszych salach koncertowych świata, w towarzystwie takich solistów jak np. Yehudi Menuhin. I to właśnie w wykonaniu Polskiej Orkiestry Kameralnej, w tej samej Filharmonii usłyszałem po raz pierwszy "Cztery pory roku" zagrane na żywo. Potęga doznań była podobna jak w trakcie konsumpcji kaszy manny na mleku w przywołanym wcześniej FWP!  Prawdziwa orgia wrażeń w trakcie śniadań, potęgowana była trudami poprzedzających śniadanie nocy, spędzanych w restauracji z "dancingiem", a na koncercie faktem siedzenia w nietypowej jak na układ widz-dyrygent pozycji, twarzą-w-twarz z maestro. Otóż na potrzeby tego koncertu (1982/3) zbudowano specjalne miejsca ZA orkiestrą, na scenie Filharmonii. Na te miejsca właśnie udało się kupić bilety. Dzięki temu mogłem z odległości około 6 metrów obserwować (poza plecami orkiestry) bogatą, ekspresyjną mimikę i gestykulację maestro Maksymiuka! Taaak, to było przeżycie mocne, głębokie, podobnie jak reakcja moich kolegów na kaszę mannę:) Lubię kaszę na mleku, Vivaldi w wykonaniu Orkiestry Kameralnej też mi się podobał. Nie mogę wykluczyć, że od tego koncertu datuje się mój afekt do muzyki baroku, brzmienia i użycia charakterystycznych dla tego okresu instrumentów, zwłaszcza klawesynu i violi da gamba. I co z tego, że "Cztery pory roku" są najbardziej znanym i zgranym zbiorem koncertów tej epoki? Świetnie się tego słucha, zwłaszcza live, zwłaszcza w dobrym wykonaniu. Teraz był to koncert z udziałem Konstantego Andrzeja Kulki, który obchodził 60-tą rocznicę pierwszego solowego koncertu. Było świetnie!

W drugiej części zabrzmiały transkrypcje muzyki Ennio Morricone na Orkiestrę Kameralną, solistów i chór dziecięcy. Odbiór tej muzyki we wnętrzu Filharmonii jest szczególnym przeżyciem. Potęga dźwięku, orkiestracja, głosy solistów na tle chóru w połączeniu reminiscencjami wywoływanymi przez muzykę tworzą szczególny, emocjonalny klimat. I oczywiście można mieć pretensje, że te, nie inne filmy, że gdybym JA wybierał byłoby lepiej, ciekawiej itd. Wyszliśmy z koncertu z poczuciem niedosytu, niespełnienia rozbudzonych oczekiwań. Ale taki stan spowodował, że kliknąłem w odtwarzacz streamingowy, żeby jednym ruchem wyszukać muzykę Ennio i w jej towarzystwie, według własnego wyboru, mając TĘ muzykę na głośnikach wrócić do domu... W moim samochodzie grały: "Dobry, zły i brzydki" i "Za kilka dolarów więcej". 

Na narty, do Szklarskiej Poręby jeździliśmy kilkakrotnie. Pociągiem osobowym. Zgodnie z rozkładem około 11-stu godzin jazdy, bez smartfonów, streamingu, głośników bluetooth, nawet bez walkmana. Docieraliśmy do celu w okolicach śniadania. Na stole, w wazie kasza manna, a za oknami i w radiu: "Cztery pory roku. Zima cz. I Allegro non molto" (TU)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz