środa, 27 sierpnia 2025

"Caravaggio: Na tropie arcydzieła” (The sleeper. El Caravaggio perdito), Hiszpania, 2025, film

"Caravaggio: Na tropie arcydzieła” (The sleeper. El Caravaggio perdito), Hiszpania, 2025, film

Na samym wstępie muszę rozczarować wszystkich fanów filmowego cyklu "Wielkie malarstwo na ekranie", który od kilku lat pod różnymi tytułami-klamrami np. "Wielkie wystawy na ekranie" gości w kinie Muranów. Ten film nie jest ani "dobrym thrillerem" jak można przeczytać w fiszce na stronie kina, ani filmem o sztuce, ani biografią Caravaggia. W moim odbiorze to film o prozaicznej chciwości, wyzwolonej nadzieją na potężne prowizje marchandów zaangażowanych w próbę sprzedaży obrazu "Ecce Homo", którego autorstwo przypisuje się mistrzowi światłocienia - Caravaggio. Chcę jasno powiedzieć, że nie mam nic przeciwko wynagrodzeniom marchandów nawet jeśli są/mogą być gigantyczne. To co mi przeszkadza to robienie dużego hałasu wokół filmu, który jest po prostu, zwyczajnie słaby...

Praktycznie cały film to gadająco głowy. Głowy wątpiące i mające nadzieję, głowy zachwycone i rozczarowane, głowy pełne troski o dalsze losy obrazu i głowy bolejące nad decyzją rządu zakazujące wywozu obrazu, co automatycznie rzutowało na możliwość osiągnięcia maksymalnej ceny. Są też głowy zatroskanych ekspertów, którzy nie przesądzają definitywnie, nie potwierdzają, że autorem "Ecce Homo" był Caravaggio... Film w pewnym stopniu ujawnia kulisy rynku sztuki, ale to "ujawnienie" odnosi się głównie do zabiegów związanych z poszukiwaniem potencjalnego bardzo majętnego nabywcy/nabywców, gdyż wstępne szacowanie wartości dzieła to bagatela - 300 mln USD. 

Chyba najlepiej na tle wszystkich owładniętych nadzieją na duże pieniądze dopadaczy prezentują się członkowie rodziny - właścicieli obrazu. To w ich jadalni przez dziesiątki lat obraz wisiał na ścianie będąc integralną częścią otoczenia w którym przyszli na świat, dorastali. Gdy przypadek sprawił, że w wystawionym na aukcję obrazie marchandzi dostrzegli tytułowego "sleepera" (śpiocha) co w ich żargonie oznacza zagubione/ukryte i cudem ujawnione/przywrócone odbiorcom/rynkowi dzieło, właściciele zachowali się nad wyraz wstrzemięźliwie. 

Tym, czego zabrakło mi najbardziej w filmie to próba podążenia za historią obrazu, wyśledzenia w jaki sposób, w wyniku jakich zbiegów okoliczności "Ecce Homo" zawisł w jadalni zwykłych, przeciętnych zjadaczy chleba. Tym bardziej jest to dziwne, że właśnie proweniencja dzieła, jego w miarę możliwości udokumentowana/potwierdzona "wędrówka" przez wieki może być TYM dowodem, który definitywnie przesądza o jego autentyczności...

Cóż... Nie chcę nikogo zniechęcać do obejrzenia "Caravaggio: Na tropie arcydzieła”. Moja niska ocena 3-4 (słaby-ujdzie) na 10 w skali filmweb jest MOJĄ oceną. Być może są w nim inne niż "chciwość jest dobra" wartości, których nie dostrzegłem :)

poniedziałek, 25 sierpnia 2025

"Vivaldi - Osiecka/Nowe 4 pory roku", PROM Kultury sobota 2025.08.23, koncert

"Vivaldi - Osiecka/Nowe 4 pory roku", PROM Kultury sobota 2025.08.23, koncert

Informacja o koncercie wywołała moją błyskawiczną reakcję: bezzwłocznie, bez sprawdzania "fiszki" koncertowej na stronie PROMu kupiłem bilet (50 zł). Zaintrygował mnie przymiotnik "nowe" w tytule koncertu i skojarzenie Vivaldiego z Osiecką. Mogło, ale nie musiało być fajnie. Na szczęście było znakomicie!

Już po zajęciu miejsc (koncert miał być na dachu, ale aura zmusiła orgów do przeniesienia imprezy do wnętrza PROMu) zdumiał mnie skład zespołu. Dwa akordeony, kontrabas, klawesyn i skrzypce to więcej niż niecodzienne, oryginalne instrumentarium. Szef zespołu, Sebastian Wypych (kontrabas) przedstawił członków kapeli: Anna Wandtke – skrzypce, solistka; Paweł Zagańczyk – akordeon; Jacek Małachowski – akordeon; Mirosław Feldgebel – klawesyn, oraz w lekki, uśmiechnięty sposób opowiedział o genezie powstania repertuaru. Ową tytularną "nowością" w dziele Vivaldiego miały być ingerencje S. Wypycha,


polegające m.in. na zmianie jednej nuty we fragmentach 4-rech Pór Roku, co zdaniem autora zmian nadawało klasycznej muzyce góralskiego przytupu oraz wplecione w powszechnie znany koncert cytaty i zapożyczenia z Kilara i innych kompozytorów. Całość dodatkowo miała okraszać recytacja sonetów Vivaldiego i Osieckiej w wykonaniu Andrzeja Seweryna (taśma). Zapowiedź brzmiała nad wyraz intrygująco... 

Zagrali, a grali blisko 1,5h i grali znakomicie! Klasą dla siebie, frontem i ozdobą w jednym była skrzypaczka Anna Wandtke. Dopiero teraz, na użytek tego posta sprawdziłem, kim jest i co robi Pani  prof. dr hab Anna (TU). Nic dziwnego, że jej biegłość, profesjonalizm, zadziwiająca lekkość, łatwość gry wywoływały burzę oklasków, a na końcu spontaniczną owację na stojąco. Reszta kapeli nie była tłem! Skrzypce i wirtuozerska biegłość Pani Anny dominowały, a kontrabas wraz z akordeonami stanowiły znakomitą sekcję rytmiczną odpowiadającą za dynamikę i głębię wykonywanych utworów. Grali mocno, z ogniem, głośno do tego stopnia, że klawesyn jeśli był słyszalny ginął gdzieś w dalekim tle. Recytacje w wykonaniu A. Seweryna nie miały w moim odczuciu większego znaczenia. Rządziła muzyka. Słowo było tylko skromnym przystankiem, przerywnikiem w powodzi dźwięków. 

Troszkę mnie zmroziło, gdy na bis kapela zagrała "Oczy cziornyje", ale zaplecione z ognistym czardaszem okazały się być jednak przyswajalne :) 

Mocne, dynamiczne granie klasyki ma oczywiście swoją dłuuuugą historię. Ortodoksi z pewnością buntują się słysząc nowoczesne transkrypcje, ale to właśnie grana na nowo/inaczej klasyka powoduje zainteresowanie szerszego audytorium, zwłaszcza młodzieży, klasyką właśnie. Doskonale pamiętam holenderską kapelę Focus (II poł. 1970), która całymi garściami czerpała z klasyki z powodzeniem lokując na listach przebojów instrumentalny kawałek "Hocus Pocus".  Warto jest przypomnieć "Obrazki z wystawy" M. Musorgskiego w wykonaniu Emerson. Lake&Palmer (1971) no i oczywiście nie można oprzeć się pokusie porównania Pani  prof. dr hab Anny Wandtke z Vanessą Mae (kto nie pamięta Vanessy zapraszam (TU) :) Ale nie tyko panie potrafią grać klasykę żywiołowo i z przytupem. Mamy naszego Michała Jelonka, który nieźle dokłada do pieca, a Presto A. Vivaldiego w jego wykonaniu (TU) grzeje całkiem, całkiem :)

I już na koniec. Szef artystyczny przedsięwzięcia - Sebastian Wypych mówił, że jeżdżą z "Vivaldi - Osiecka/Nowe 4 pory roku" po kraju. Jeśli będą w Waszym mieście moim zdaniem warto pójść i cieszyć ucho tym co i jak robią. No tak... Mogliby zamiast tych "Cziornych Ucz" zagrać coś innego... ale w PROMie grali to na bis. Wrażliwcy mogą wyjść przed :) 

Wow! Wszedłem na YT, a tam, proszę, "Vivaldi - Osiecka/Nowe 4 pory roku" (TU)

niedziela, 24 sierpnia 2025

Świder - Wisła, niedziela 2025.08.24, rowerowe

 Świder - Wisła, niedziela 2025.08.24, rowerowe

Świder - pierwszy plan, Wisła, hen daleko wąska, niebieska wstążka pod linią zieleni przeciwnego
brzegu. Godz. 9:52, temp. około 15 st.
Powodowani alarmistycznymi informacjami o niskim stanie wody
w Wiśle pojechaliśmy z Bartkiem na obywatelską kontrolę w celu stwierdzenia przyczyn tego zjawiska.
Rzeczywiście! Powyżej Wawy stan wody jest ultra niski. Widoczne z lewej strony zdjęcia łęgi
jeszcze niedawno były korytem, w którym płynęła rzeka. Nasza kontrola potwierdza! Jest źle!
Jednak celem naszej akcji było także znalezienie i wskazanie winnego/winnych tego 
stanu. I chociaż nie mamy na to twardych dowodów to wysoce prawdopodobne jest, że winni
są Krakowiacy/Krakowianki - mieszkańcy Krakowa. Do tej pory TYLKO sikali nam do Wisły,
a TERAZ krakowskie centusie uznały, że jest biz do zrobienia. Chodzą słuchy, że zbudowali tamę 
i będą nam, Warszawianom wiślaną wodę SPRZEDAWAĆ...

wtorek, 19 sierpnia 2025

"Społeczeństwo współpracy" (Collebrative Society), aut, Dariusz Jelemniak, Aleksandra Przegalińska, PL 2020, książka

"Społeczeństwo współpracy" (Collebrative Society), aut, Dariusz Jelemniak, Aleksandra Przegalińska, PL 2020, książka

Jakiś czas temu usłyszałem w radiu rozmowę z Dariuszem Jelemniakiem. Nie pamiętam jej tematu, ale łatwość poruszania się D.J. w zagadnieniach na styku socjologii, informatyki, futurystyki była imponująca podobnie jak ilość tytułów naukowych i miejsc pracy współautora "Społeczeństwa współpracy". Bezzwłocznie kupiłem chyba wszystkie napisane przez niego książki. Sądziłem, że ich lektura będzie tak gładka i przyjemna jak słuchanie autora w radiu. Myliłem się, ale pomyłka nie była znacząca. "Społeczeństwo współpracy" jest napisane językiem akademickim, z licznymi odniesieniami, wskazaniami na pierwotnych autorów którzy zauważyli/opisali konkretne zjawiska/zachowania. Kiedy więc nauczyłem się pomijać zawarte w tekście, umieszczone w nawiasach odnośniki, lektura stała się łatwiejsza. 

Książka opublikowana w roku 2020 jest próbą nakreślenia wizji rozwoju cywilizacji w dobie powszechnego dostępu do internetu. Autorzy podają liczne i szalenie ciekawe tworzenie się net-społeczności podejmujących znaczący wysiłek w nie tylko w propagowaniu konkretnych idei, ale tworzących fizyczne, rzeczywiste wartości. Anonimowy rój zespolony siecią internetu okazuje się mieć potężne możliwości oddziaływania, zmieniania rzeczywistości. Nie mniej intrygujące są przykłady kreatywnego wykorzystania platform/aplikacji do celów zupełnie innych niż te, które były ich pierwotnym przeznaczeniem. Znakomite, udokumentowane przykłady niebywałego sukcesu jakim stała się Wikipedia, a z drugiej strony siła hejtu eliminująca jednostkę, której stygmatyzacja przez anonimowy, internetowy "rój" zmienia życie w piekło.

Do tego wszystkiego rozterki etyczne i moralne przy tworzeniu anonimowych grup współpracy o płaskiej strukturze hierarchicznej, gdzie samo opracowanie zasad współpracy trwa dłużej, kosztuje więcej energii/czasu niż potencjalny efekt wspólnego wysiłku.

Książka nie jest idealną wakacyjną lekturą, chociaż niewielka objętość (184 str.), format i miękka okładka czynią z niej przyjazną, wyjazdową towarzyszkę. Mnie się podobała zwłaszcza w części wykorzystania serwisów randkowych (Tinder) do celów agitacji politycznej. To kolejny element układanki potwierdzający naszą podatności na wszelkie, zwłaszcza net-manipulacje opisane w m.in. książkach: "Wiek kapitalizmu inwigilacji" (TU) i "Wszyscy kłamią" aut. Seth Stephens-Davidowitz.