niedziela, 28 grudnia 2014

"The Beatles", aut. Davies Hunter, biografia 1968, PL wydanie 2013

"The Beatles", aut. Davies Hunter, biografia 1968, PL wydanie 2013

Gdybym jej nie dostal w prezencie, pewnie bym nie przeczytal.
Ale dostałem, przeczytałem i się ciesze, bo to ciekawa, a dla fanow, którzy z pewnoscia dawno ja przeczytali w oryginale, wręcz obowiazkowa lektura.

Niedawno przeczytałem biografie Bruce Springsteena. Obawialem się, ze ta beatlesowska będzie podobnie nudnawa, bo.... autoryzowana. Na szczęście jest inaczej.
"The Beatles" Davisa Huntera  jest ksiazka, która powstawala w okresie szczytu kariery Beatlesow. To historia opisana piorem, widziana oczami insidera, faceta zprzyjaznionego z kapela, goscia, który miał nieograniczony dostep do wszystkich czlonkow zespołu. Po pierwszym wydaniu w 1968 roku nastepowaly kolejne wzbogacane przez autora przedmowami i aneksami. W odróżnieniu od wielu innych biografii TA nie jest historia spisana post factum, ale tworzona nieomal rowonolegle, live-zapisem zdarzeń, doswiadczen, które były udzialem The Fabulous Four.
Autor opisuje szereg perypetii związanych z potrzeba uzgodnienia finalnej wersji biografii podajc przy okazji kod, którym należy się posluzyc czytając ksiazke, żeby doczytać się bardziej smakowitych, pikantnych szczegolow z zycia kapeli. Mysle, ze potrzeba autoryzacji, która była warunkiem powstania tej biografii w konsekwencji niezmiernie ciazyla autorowi, a bolesny proces autoryzacji jest (nadal) dobrym tematem na oddzielna ksiazke.
"The Beatles" czytala się latwo, lekko i pomimo znacznej objetosci (ponad 500 str.) wchlonalem ja szybko i bezbolesnie. To z pewnoscia zasluga kilku czynnikow wśród których do najważniejszych zaliczam: fascynujaca historia, prosty/bezpośredni jezyk i dobre tłumaczenie (trochę na wyrost bo nie znam oryginalu). To sie po prostu dobrze czyta! A ze czyta sie o kapeli, która przewrocila owczesna muzyczna rzeczywistość do góry nogami, dala swiatu niezliczona ilość przebojow, której muzyka broni sie pomimo upływu czasu i jak widać nikogo podobnego nie widać, tym bardziej jest to lektura fascynujaca, warta poswiecenia jej paru dni.
Piszac tego posta oglądam jednym okiem nagrany wczoraj koncert niezyjacego już Joe Cockera.  Zbieg okoliczności, bo jak wszyscy pamietaja jego kariera zaczela sie od brawurowego wykonania "With a little help of my friends" Beatlesow wlasnie (tak, także wykonane na tym koncercie).
Joe Cocker zmarl tuz przed Swietami. Jak zauwazyl ktorys z naszych muzykow komentując smierc artysty: "odchodzą wielcy, a nastepcow nie widać".
Czy ktoś jest w stanie zastapic The Beatles?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz