
Miał niebywale barwny życiorys, był człowiekiem pełnym pasji, energii. Był wszędzie, widział wszystko (prawie). Nic dziwnego, ze często tracil poczucie rzeczywistości i fantazjowal na temat miejsc w których był, historii których doswiadczal.
Nie byłem specjalnym fanem "Pieprzu i wanilii" (i pochodnych), podróżniczego cyklu prezentowanego przez Ryszarda Badowskiego w ramach "Klubu Sześciu Kontynentów" na antenie TV od początku lat 80-tych. Mysle, ze przyczna było zbytnie "zagadywanie" tematow, osobisty charakter materiałów filmowych i brak rzetelnego, dokumentalnego pogłębienia prezentowanych w filmach tematow. Ale program miał ogromna ogladalnosc, doczekal się kilkuset emisji, a Elżbieta Dzikowska i Tony Halik doczekali się rzeszy wiernych fanow. O popularności argentyńsko-polskiego podróżnika swiadcza liczne, umieszczane w przeróżnych miejscach Globu, zabarwione kpiarska nutą wpisy o treści: "Tu byłem. Tony Halik". Umieszczali je nasi podrozujacy po swiecie rodacy ironizując, podważając wpisami wiarygodność podróżnika-bajarza. Można je uznac także za rodzaj "uśmiechniętego" ukłonu dla wszędobylskiego filmowca-gawędziarza, który objechal kawal swiata, który przy okazji lubil doswiadczac na własnym ciele działania grzybków halucynogennych, jeść różne obrzydlistwa.
Tony Halik był kolorowym ptakiem wpuszczonym do szarej klatki PRL-owskiej rzeczywistosci. Nic dziwnego, ze wielu go podziwialo, a wszyscy zazdrościli możliwości podróżowania, zarabianych przy tej okazji pieniędzy.
Ksiazka M. Wlekłego jest solidnie udokumentowana biografia, która dowodzi, ze Tony Halik pomimo wielu konfabulacji był człowiekiem dla którego podróżowanie i filmowanie było trescia zycia. M. Wlekły przy pomocy Elżbiety Dzikowskiej ujawnia także mroczne, ukrywane przez T. Halika fakty z jego zyciorysu. To oczywiście jest szalenie ciekawe, ale...
Wiele z tych informacji pochodzi z koperty, która Tony Halik opatrzył własnoręcznym napisem: "Nie otwierać. Bardzo ważne. Spalić! w razie mojej śmierci. Tak jes moja ostatnia wola. Proszę ją uszanować" (pisowania oryginalna).
Towarzyszka (druga, pierwsza była Pierrette - Francuzka, która zostawil dla E. Dzikowskiej) zycia T. Halika nie uszanowala jego woli. Dzieki temu jesteśmy bogatsi o informacje, które miały ulecieć z dymem. Dzieki temu także, dowiadujemy się, ze jeśli mamy cos do ukrycia to lepiej jest to spalić własnoręcznie, niż powierzać tę misję najbliższym...
Książka pomimo znacznej objetosci - 480 str., czyta się bardzo szybko. Przyczyna jest niesamowicie kolorowa biografia bohatera, która może zainteresować nie tylko tych, którzy znali programy Halika, ale także tych, którzy szukają historii o ludziach żyjących z pasją, pasji poświęcających swoje życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz