poniedziałek, 4 stycznia 2021

"Teoria wszystkiego, czyli krótka historia wszechświata" (The theory of everything), aut. Stephen Hawking, GB 2005, PL 2009, książka

 "Teoria wszystkiego, czyli krótka historia wszechświata" (The theory of everything), aut. Stephen Hawking, GB 2005, PL 2009, książka

Trzy ksiazki Richarda Dawkinsa nadal czekaja na swoj czas. Po lekturze "Wspinaczki na szczyt nieprawdopodobieństwa" postanowilem zrobic sobie przerwe w lekturach dotyczacych genetyki, darwinizmu i doboru naturalnego. Siegnalem po dawke wiedzy odnoszaca sie do zagadnienia zycia w skali makro - zagadki istnienia wszechswiata. Zmarly niedawno (2018) Stephen Hawking napisal mnostwo ksiazek popularyzujacych wiedze o wszechswiecie. Byl jednym z tych naukowcow, ktorzy posiedli dar przekazywania wiedzy dyletantom i laikom. Gdzies przeczytalem, ze powodem tak licznych publikacji byla prozaiczna potrzeba zarabiania wiekszych pieniedzy niz gaże proponowane przez uczelnie dla ktorych pracowal. Zgodnie z wieloma przekazami (np. film biograficzny "Teoria Wszystkiego", fajny, polecam)  S. Hawking nie dosc, ze wymagal szczegolnej, kosztownej opieki, to jeszcze byl kochliwy, mial sporo dzieci, wnukow i zeby to wszystko udzwignac musial biedaczek ciezko pracowac. I dobrze! Dzieki temu zostawil po sobie sporo ksiazek przyblizajacych zagadanienia powstania, istnienia, funkcjonowania otaczajacego nas Universum.

Ksiazka "Teoria wszystkiego..." liczy 144 strony, w formacie A5, czyli jest krotka i tresciwa. Poczatek jest latwy, szybki, zroumialy dla kazdego. Im dalej tym gorzej, a w momencie wejscia w bardzo ogolne zagadnienia mechaniki i grawitacji kwantowej zaczynaja sie schody i pewne rozczarowanie... Poczatek ksiazki zgodnie z oczekiwaniami i obietnica zawarta w tytule mowi o koncepcjach wszechswiata, o ucieczce galaktyktyk, wielkim wybuchu, czarnych dziurach, czyli rzeczach w skali makro. Te sa dosc latwo przyswajalne. Mozna powiedziec, ze jestesmy z nimi obyci, a naukowa wiedza i umiejetnosci dydaktyczne S. Hawkinga pozwalaja na ulozenie (czesto ponowne) sobie tego puzzla w glowie. Poruszamy sie w wielkosciach kosmicznych: miliardy lat ekspansji, nieskonczona ilosc galaktyk, planet, slońc, nieskonczonosc wszechswiata. I to, z trudem, ale jakos, ogarniam:) Jednak zupelnie niespodziewanie nastepuje zwrot w kierunku skali mikro i S. Hawking wkracza zagadnienia mechaniki i grawitacji kwantowej. Szuka odpowiedzi na pytanie co trzyma wszechswiat "w kupie" piszac, ze: ..."stan wszechwiata i materii, ktora go wypelnia, z ktorej i my jestesmy zbudowani, jest dokladnie okreslony prawami fizyki, az do granic wyznaczonych zasada nieoznaczonosci"... I wlasnie o te "zasade nieoznaczonosci" chodzi. Wyglada bowiem na to, ze im glebiej naukowcy zagladaja w strukture otaczajacej nas materii: atomu, mionu, mezonu, im lepszych instrumentow i metod badawczych uzywaja, tym mniej wiedza i rozumieja... Granica "nieoznaczonosci" rozumiana jako kres obszaru poznania/rozumienia jest ciagle przesuwana... Odkrywane sa kolejne czasteczki, definiowane kolejne teorie opisywane przez zawile wzory matematyczne po to, by po uruchomieniu kolejnego narzedzia badawczego okazalo sie, ze w tej swiezo odkrytej najmiejszej czastce materii jest jeszcze mniejsza, i mniejsza, i jeszcze mniejsza... Jak matrioszka. Otwierasz kolejne i konca nie widac:)  A jak nie-daj-boże uruchomia wreszcie psujacy sie wiecznie ow Wielki Zderzacz Hadronów CERN to sie dopiero okaże! A jak Chińczyk uruchomi swój, to dopiero wtedy wyjedzie na jaw, ze... itd. Troche tak, jakby nieogranialny  wszechswiat skali makro mial swoje odbicie-kontynuacje w skali mikro... Podobno S. Hawking nie negowal istnienia sily, ktora mogla TO wszystko stworzyc. W swojej ksiazce porusza zreszta ten temat odwolujac sie do wytycznych Watykanu, ktory (cytat z "Teorii..."): ..."Kosciol katolicki zaakceptowal model wielkiego wybuchu i oglosil w 1951 roku, ze jest on zgodny z Biblia"..., a w innym miejscu: ..."papież (..) powiedzial nam, ze nalezy badac zagadnienia ewolucji wszchswiata po jego powstaniu, ale samego wielkiego wybuchu lepiej nie ruszac, poniewaz byl to moment stworzenia, a zatem dzielo Boga"... Nie wiem, czy S. Hawking zaakceptowal model kreacjonistyczny powstania wszechswiata. Moze cos wiecej wynika z innych, pozniejszych jego ksiazek i publikacji. Jednak, nawet z tresci "Teorii wszystkiego..." widac, ze naukowe szkielko i oko nie radzi sobie z wytlumaczeniem tego co nas otacza i nie neguje bezwglednie teorii kreacjonistycznych... Juz zupelnie na koniec przytocze przeczytane w jakims artykule slowa teologa Jacka Kaniewskiego: ..."czy odkrycie faktu, ze planety poruszaja sie nie dlatego, ze Bóg pociaga za sznurki, ale dlatego, ze dzialaja sily fizyki, usuwa jednoczesnie Boga z porzadku wszechswiata?"... 

Wydaje sie, ze Stephen Hawking w duzym stopniu zmaga sie z takimi wlasnie problemami. Mysle, ze sa to zagadnienia, ktore warto analizowac, a robienie tego w towarzystwie S. Hawkinga jest motywujace i moze byc owocne. To nie jest stracony czas:) 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz