czwartek, 30 grudnia 2021

"Krótka historia postępu" (A short history of progress), aut. Wright Ronald, 2004, PL 2021, książka

 "Krótka historia postępu" (A short history of progress), aut. Wright Ronald, 2004, PL 2021, książka

W sekcji "Słowo o autorze" zamieszczonej na końcu książki czytamy, że książka: ..."poświęcona jest dziejom ludzkości, upadkom minionych cywilizacji oraz kondycji świata w XXI wieku"... Zakres wiedzy potężny, a książka chuda (275 str.). Może m.in. dlatego warto jest ją zarekomendować? Czyta się łatwo, szybko. Napisana jest prostym językiem, a autor nie ma skłonności do epatowania erudycją. Stawia tezę i stara się o szybkie, jasne jej dowiedzenie bez nadmiernego filozofowania. Dobre! Jednak w moim odbiorze co najmniej niektóre z tych uproszczeń to droga mocno na skróty, to zaś wyglądać może na próbę "siłowego" udowodnienia założonej z góry tezy. Autor pisze o "pułapkach postępu", które nasza krótka cywilizacja zastawia na samą siebie, bo ..."mała wioska na żyznym gruncie nad brzegiem rzeki to dobry pomysł, ale gdy wioska przekształci się w miasto, a żyzne grunty pokryje brukiem, pomysł nie okazuje się tak dobry"... Podaje przykłady szeregu cywilizacji, od społeczności łowców-zbieraczy począwszy przez unikalną kulturę  Wyspy Wielkanocnej, aż do Majów, Sumerów, Rzymian, które zdaniem autora stały się ofiarami pułapki postępu. To co pisze jest ciekawe, atrakcyjne, ale... Społeczność Wysypy Wielkanocnej rzeczywiście wpadła w spiralę autodestrukcji, ale w opisywaniu tego przypadku R. Wright nie bierze pod uwagę szczególnego ekosystemu wyspy oraz tego czy i w jaki sposób przyczynili się do tego europejscy odkrywcy wysypy. I nie chodzi mi o przywleczone przez żeglarzy choroby tylko o gigantyczny wstrząs światopoglądowy jaki musiał wywołać sam fakt p o j a w i e n i a  się statku holenderskich odkrywców (1772 niedziela wielkanocna 5 kwietnia). Fakt, że inne wyspiarskie społeczności przetrwały w znacznie lepszej kondycji niż mieszkańcy Wysypy Wielkanocnej powinien być powodem do głębszego zastanowienia się nad przyczynami problemów jej mieszkańców. Mam duże wątpliwości, czy prezentowany na 4-tej okładce w postaci  leitmotivu fragment: "myśliwi, którzy nauczyli się zabijać dwa mamuty zamiast jednego, dokonali postępu. Ci, którzy wpadli na pomysł, by zagnać stado na krawędź urwiska i uśmiercić dwieście sztuk naraz, posunęli się za daleko. Żyli na wysokim poziomie...przez chwilę. Potem nastał głód" ma rzeczywiste umocowanie w faktach. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, że baaardzo nieliczna i rozproszona po całym globie ludzka populacja była w stanie wytłuc wszystko co żyje, zwłaszcza, że miejsca, gdzie można zagonić całe stado nad urwisko nie są powszechne. Uważa się przecież, że w sposób przypadkowy łowcy-zbieracze odkryli zalety siania i zbierania plonów niektórych traw i możliwości związane z udomowieniem zwierząt. Przecież nie zostali "popchnięci" w kierunku rolnictwa wskutek tego, że wymordowali wszystkie mamuty... Dlaczego mamuty nie przetrwały do naszych czasów? Ta zagadka, która zdaniem wielu dotyczy także dinozaurów została dawno rozwiązana: gdy Pan mamut zachęcał Panią mamutową do wspólnych figli, a ona na to: "nie, boli mnie głowa" i gdy Pani mamutowa zapraszała Pana mamuta do wzajemnego miziania, a on na to: "nie, zarobiony jestem", to efekt mógł być tylko jeden, jakże tragiczny! Widać R. Wright nie czytał Boya-Żeleńskiego, który ów problem ujął w zgrabną maksymę: "z tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz".                                                                   
Upadek cywilizacji Majów, Sumerów i Cesarstwa Rzymskiego to z pewnością wynik splotu wielu czynników, a nie prosta zależność nadmiernej eksploatacji dóbr naturalnych w efekcie czego następowały plagi w postaci gigantycznych powodzi i zasolenia gruntu - Sumer, wyjałowienia  w wyniku intensywnej eksploatacji ziemi wokół miast-państw - Majowie, czy narastających trudności z wyżywieniem ludności na ogromnym obszarze terytorium Cesarstwa Rzymskiego. Zresztą sam autor przyznaje, że nie wszystkie starożytne cywilizacje wpadły w pułapkę postępu, a dobrym tego przykładem jest Egipt. I pomimo tego, że nie wierzę w proste, często zbyt proste wyjaśnienia odległych w czasie zdarzeń to uważam, że książka jest ciekawa i warto ją przeczytać. Zasadniczym pytaniem jest to, czy postęp musi odbywać się kosztem ogromnych start i ofiar. Czy nasza cywilizacja, która zdaniem wielu także zmierza ku samozagładzie, jest w stanie czerpać z doświadczeń poprzednich cywilizacji, aby uniknąć ich losu. No cóż... Unikajmy pułapek. Na początek zacznijmy od tej, zdefiniowanej przez Boya-Żeleńskiego. Praktycznie wszystkie wysokorozwinięte społeczeństwa wymierają. Bieżący współczynnik dzietności w Polsce wynosi 1,357, a gwarantujący przetrwanie to 2,15.                          Do roboty! :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz