poniedziałek, 13 grudnia 2021

„Nenufary” Moneta – cuda z wody i światła" (Le ninfee di Monet - Un incantesimo di acqua e luce), reż. Giovanni Troilo. Włochy, 2018, film dokumentalny, kino Muranów

 „Nenufary” Moneta – cuda z wody i światła" (Le ninfee di Monet - Un incantesimo di acqua e luce), reż. Giovanni Troilo. Włochy, 2018, film dokumentalny, kino Muranów

Kolejny, czwarty film o sztuce sygnowany przez Włochów. Wcześniej były: dobry "Klimt i Schiele. Eros i Psyche" (TU), Modigliani (TU), który oceniłem jako słaby, Van Gogh (TU), który moim zdaniem był niezły. Natomiast ten, o Monecie jest moim zdaniem zupełną, no prawie, pomyłką. 

Claude Moneta uważa się powszechnie za "ojca założyciela" impresjonizmu. To właśnie od jego obrazu: "Impresja, wschód słońca" wziął nazwę nowy kierunek malarstwa - impresjonizm. Można dyskutować czy prekursorem nurtu jest rzeczywiście Monet, który z powodu wojny francusko-pruskiej wyjechał na krótko do Anglii, gdzie miał możliwość podziwiania m.in. obrazów Williama Turnera. Te zaś, tworzone około 50 lat wcześniej,  z pewnością stanowiły inspirację dla Moneta, dla jego sposobu widzenia i malowania "światła". Malarstwo Turnera, jego pozycja wśród współczesnych mu malarzy były przedmiotem wielu poważnych dysertacji. Dość powiedzieć, że kiedy "własnoocznie" prześledziłem jego drogę twórczą od obrazów w poprawnym angielskim, klasycznym stylu (blisko tego co malował John Constable) aż do rozświetlonych, marynistycznych pejzaży, gdzie dominującą rolę zwykle odgrywa przezierające przez mgłę, chmury, morską pianę - światło, doznałem olśnienia! To Wiliam Turner był pierwszym impresjonistą! Dość szybko okazało się, że "moje" odkrycie było "moim" do momentu zagłębienia się w literaturę dot. malarstwa z tego okresu (netu i wiki w 1981r jeszcze nie było :)). "Odkrywców" takich jak ja było wielu! :) Jednak jeśli zdarzy się Wam być Londynie warto jest odwiedzić galerie: Tate, National, gdzie wiszą niepoliczalne ilości obrazów W. Turnera (Anglicy mają to szczęście, że wszystko co powstało na Wyspach, plus to co ukradli innym w czasach kolonialnych nadal tam jest - brak wojny/okupacji na ich terenie) i prześledzić niebywałą ewolucję jego talentu. 

Ale nawet jeśli Monet tylko twórczo rozwinął wizję/pomysł W. Turnera to i tak, zasługuje na lepszy film niż "Nenufary...". Lepszy także niż widziany jakiś czas temu: "Portrety współczesnych ogrodów Od Moneta do Matissa. Wystawa z The Royal Academy London" (TU). A to z tego powodu, że chociaż Monet zwłaszcza w schyłkowym okresie twórczości rzeczywiście obsesyjnie malował wodną florę, a zwłaszcza nenufary (nenufary w Nocach i Dniach, to dopiero były nenufary!:)) to jednak popełnił wiele innych, znakomitych obrazów. Oczywiście tytuł filmu z góry definiuje co będzie jego głównym tematem. Nie można mieć pretensji, że jest o wodzie i nenufarach. Moim zasadniczym zarzutem i powodem dla którego mi się nie podobał, jest chybiony moim zdaniem sposób prezentacji zarówno osoby jak i malarstwa C. Moneta. Otóż podobnie jak w poprzednich filmach widza prowadzi narrator, w tym przypadku narratorka, kolejna francusko-włoska gwiazdka Elisa Lasowski, o której nigdy wcześniej nie słyszałem. Narratorka, nawet nieznana nie była przyczyną mojej niskiej oceny filmu. Zdecydował o tym koturnowy, afektowany sposób prowadzenia narracji oraz pseudopoetycki tekst nieznanego autora. Do tego irytujący jest sposób konstrukcji filmu. Zamiast ogniskować atencję widza na osobie Moneta, jego obrazach i niełatwym życiu na ekranie w proporcji około 50/50 mamy snującą się z napuszoną miną panią Elise/Moneta z jego nenufarami. Ten pseudointelektualny, a w zamyśle twórców jak sądzę kreatywny, innowacyjny sposób prezentacji malarstwa i osoby Moneta uważam za mocno chybiony. Nachalna obecność Elisy Lasowski spowodowała, że grupa wychodzących z kina osób głośno zastanawiała się "kim była ta kobieta", bo można było mieć wrażenie, że to ona jest centralną postacią filmu... 

Ale nie się nie zrażam. Wczoraj widziałem "Gauguin na Tahiti. Raj utracony". Było lepiej :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz