czwartek, 15 lutego 2024

"Helisa. Oni nas zastąpią" (Helix. Sie werden uns), aut. Marc Elsberg, 2017, książka

 "Helisa. Oni nas zastąpią" (Helix. Sie werden uns), aut. Marc Elsberg, 2017, książka

Po lekturze "Żydów", "Żydów2" i "Niemców" Piotra Zychowicza postanowiłem zrobić sobie przerwę od bestialstwa, zbrodni (czekają "Sowieci" tego samego autora oraz zarekomendowany przez koleżankę "Atlas zbuntowany") i przeczytać coś lżejszego. Przeszukałem zasoby lokalnej biblioteki wpisując do wyszukiwarki "DNA" i "Helisa". Jedną z dwóch wyselekcjonowanych książek była "Helisa" M. Elsberga. Znam wcześniejsze książki tego autora: "Blackout" (TU) i "Zero" (TU). "Blackout" doczekał się statusu bestsellera. I słusznie. "Zero" jest moim niezłe, chociaż nie tak dobre jak "Blackout". Natomiast "Helisa" pomimo tego, że traktuje o szalenie ciekawym zagadnieniu jakim jest stosunkowo nowa metoda modyfikacji DNA zawarta w akronimie CRISPR/Cas9, jest moim zdaniem z tych trzech tytułów najsłabsza. W mojej ocenie bardzo mizerna jest warstwa fabularna/sensacyjna opowiadanej przez książkę historii, która nie dość, że jest mocno naiwna, to bardzo szybko staje się przewidywalna gubiąc aspekt sensacji, nieoczekiwanego suspensu. Jednak zasadniczym zarzutem jest zbyt powierzchowne potraktowanie zagrożeń jakie niesie łatwość modyfikacji DNA dzięki narzędziom CRISPR/Cas9. Ta  metoda, to niedawne odkrycie (2012) uhonorowane Nagrodą Nobla w 2020 jest porównywane do ujarzmienia energii  atomowej ze wszystkimi wynikającymi z tego konsekwencjami. 

Marc Elsberg pisząc "Blackout" udowodnił, że potrafi bardzo sugestywnie budować wizję świata pozbawionego dostępu do energii elektrycznej. Jest przede wszystkim bardzo szczegółowy, dokładny i fachowy opisując rosnącą dramaturgię zagrożeń. Stopniowa eskalacja zła jest bardzo plastyczna. Czytelnik z łatwością daje się przekonać, że ta "blackoutowa" wizja jest możliwa, a jej konsekwencje mogą być tragiczne. W przypadku "Helisy" jest moim zdaniem inaczej. Odniosłem wrażenie, że temat zagrożeń został potraktowany przez autora pobieżnie, a całość książki nie została przemyślana, zaopatrzona w detale, które utwierdziłby czytelnika o skali ryzyka jakie niesie ze sobą frywolne grzebanie w genach...  Nie oznacza to jednak, że książka, której głównym tematem  jest "produkcja" super ludzi nie jest warta przeczytania. Myślę, że dla tych, którzy spotykają się pierwszy raz z CRISPR/Cas9 ta ubrana w sensacyjny wątek historia może być wstępem do bliższego zainteresowania się tym tematem. Jest on fascynujący, intrygujący, wręcz ekscytujący. Uwagę zwraca zwłaszcza fakt, że obecnie media milczą na temat postępów, rozwoju tej metody. Po roku 2012, kiedy panie: Jennifer Douda i Emmanuelle Charpentier opublikowały  metodologię programowania przy pomocy RNA helisy DNA nastąpił wręcz wysyp różnych publikacji na ten temat. Wystarczy wejść na Netflix, wpisać do wyszukiwarki DNA lub CRISPR/Cas9 żeby otrzymać listę kliku filmów dokumentalnych poświęconych temu tematowi. Intrygujące jest to, że wiedza na której się opierają sięga mniej więcej roku 2018/19. Potem... cisza.... Zainteresowanych zachęcam do obejrzenia tych filmów (TU i TU), gdzie opisuje się zmagania z komarami przenoszącymi wirusa Zika (wirus powodujący małogłowie) przed olimpiadą w Brazylii (2016) i ogromne nadzieje związane z leczeniem chorób jednogenowych. Jeden z filmów kończy się informacją o spodziewanym bodaj w roku 2019 przyjściu na świat chińskich bliźniąt, które w wyniku modyfikacji genetycznej będą (są) odporne na HIV... Ta informacja podana jest w formie sensacji. Zachodnie normy etyczne zakazują eksperymentów na ludzkich zarodkach. A chińskie... azjatyckie... Nie ma najmniejszych wątpliwości, że od kiedy metoda CRISPR/Cas9 trafiła pod strzechy (dosłownie; jest ponoć bardzo prosta; o tym także w filmach na Netflix) mnóstwo laboratoriów rzuciło się w wir eksperymentów. Mają zapewnione nieograniczone finansowanie. Niewyobrażalnie majętni ludzie chcą być równi bogom i zyskać nieśmiertelność, rządy wielu państw pragną stworzyć żołnierzy przyszłości, a Big Pharma szuka możliwości multiplikacji zysków. 

"Helisa" która w swoim pomyśle, konstrukcji w dużej mierze bazuje na "Nowym, wspaniałym świecie" A. Huxleya (TU) nie ma tej siły co pierwowzór napisany w 1932 roku. Jest warta uwagi, gdyż w niewielkim, ale jednak, stopniu uzmysławia skalę zagrożeń mimowolnie niesionych przez naukę.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz