piątek, 14 czerwca 2013

"Cristiada" (For Greater Glory: The True Story of Cristiada), reż. Dean Wright, Meksyk , 2012, film, w kinach

"Cristiada" (For Greater Glory: The True Story of Cristiada), reż. Dean Wright,  Meksyk , 2012, film, w kinach

Nie mam bladego pojęcia skad doleciała do mnie informacja o tym filmie. Zaintersowala mnie fabula - religijna wojna domowa w Meksyku w latach dwudziestych ubiegłego (już) wieku. Przyznam szczerze, nie miałem pojęcia ani o wojnie ani o jej rozmiarze. W ramach poszerzania horyzontow, uzupełniania watlej/dziurawej wiedzy udałem się na seans do kina Praha.

"Cristiada" jest moim zdaniem filmem dla tych, ktorzy lubia południowo-amerykańskie telenowele. Kto ich nie lubi niech raczej omija "Cristiade".  To miała być epopeja o obrońcach wiary/kościoła, a wyszedł spaghetti western, któremu daleko do słynnych produkcji Sergio Leone z C. Eastwoodem: "Za garść dolarów", "Dobry, zly i brzydki" itd.

Mnie się "Cristiada" nie podobala.

Film obarczony jest pierworodnym grzechem brazylijsko-meksykańsko-wenezuelskich telenowel, którym w moim przekonaniu jest nadekspresja. Cala realizacja, wszystkie elementy jezyka filmu maja TEN nieznośny przechyl. Przeszarżowane: kolory-bo cukierkowe i nienaturalne, gra aktorow-bo z teatralna nadwymiarowoscia, sceny dramatyczne-bo rozwleczone do granic wytrzymalosci, scenografia-bo mocno wyidelizowana i sztuczna itd. itd. Do tego można dorzucić sposób prowadzenia narracji, punkt widzenia kamery, kadrowanie, dramatyzujace panoramy i najazdy. Jednak najgorsze jest to, ze z filmu niewiele się dowiadujemy o przyczynach, kulisach wojny. Mamy natomiast niczym w spaghetti westernie mase strzelanek, malowiczo, wspaniale i dluuuugo umierających obroncow wiary - Cristeros oraz masowo padających złych Federales. "Połączenie Zorro i Quo Vadis" napisał o tym filmie jeden z forumowiczow na filmwebie. To porównanie wydaje mi się bardzo celne (nie widziałem Quo Vadis, ale za to Zorro...wielokrotnie:)).

Film ma tez zalete. Będę musial poczytać o Cristiadzie - wojnie o wiare.

I jeszcze o kinie Praha. Seans był we srode (20:30), a to mój dzień powrotu z fabryki na rowerku.
Zadzwonilem do kina z pytaniem, czy będę miał gdzie zostawić rower. Uprzejma Pani odparla, ze mogę go wprowadzić do srodka, postawić kolo kasy, ze będzie bezpieczny.
Prawda, ze mile?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz