poniedziałek, 10 czerwca 2013

"Jutro przypłynie królowa", aut. Maciej Wasielewski, 2013, książka

"Jutro przypłynie królowa", aut. Maciej Wasielewski, 2013, książka

Maciej Wasilewski wraz z Marcinem Michalskim jest wspolautorem komplementowanej powszechnie książki: "81:1. Opowieści z Wysp Owczych". Wydana w roku 2011, traktujaca o niewielkiej 40-sto tysiecznej spolecznosci Farerów jest usmiechnieta ksiazka-reportazem, usmiechajaca się do czytelnika w szczegolny, nienachalny sposob, bedacy wynikiem miksu: symaptii autorow do opisywanych miejsc, ludzi, zdarzen, ich zmyslu obserwacji zestawionych z wyjatkowoscia zapomnianego przez Boga i ludzi miejsca jakim sa Wysypy Owcze.
Warto przeczytać!

Tym razem Maciej Wasilewski solo udaje się na wyspe Pitcairn, gdzie zyje jedna z najbradziej odizolowanych ludzkich spolecznosci. Populacja liczaca około 60 osob pochodzaca bezpośrednio od zbuntowanych marynarzy ze słynnego "Bounty" oraz kilkogora sila uprowadzonych tahitańskich kobiet.
Szukalem jednego przymiotnika, który najcelniej oddaje tresc i klimat tej książki. Wstrzasajaca!
Hermetyczna, niewielka spolecznosc-komuna, egzystujaca gdzies na krancu swiata zyje według własnych praw przekonana, ze jej sila, zdolność przetrwania lezy w jedności. Jednosci za wszelka cene. To myslenie prowadzi do niebywałych wynaturzen, eskalacji zla, powstania ponurej tajemnicy, która bardziej niż cokolwiek innego scala ludzi, którzy wierza, ze cierpieć i milczeć rowna się byc.
Ten reportaż jest także świadectwem na to jak latwo jest się pogubić, zatracic, kiedy w atmosferze cichego przyzwolenia dzieja się rzeczy ponure i straszne. Kliniczny przykład funkcjonowania malej spolecznosci. Od aberracji po studium zbrodni.
Ksiazka jest ciekawa formalnie, dobrze, interesujaco napisana (moim zdaniem oczywiście).
Niewielka obietosc (163 str.) pozwala myslec, ze można ja "połknąć" od jednego dosiadu. Cieżar gatunkowy każe jednak robic sobie przerwy w czasie lektury i sprawia, ze trzeba jej poswiecic więcej czasu.

Dla wszystkich lubiących reportaż, zwłaszcza tych z mocna glowa, bez sklonnosci do nocnych koszmarow.

I jeszcze żal, własciwie pretensja do autora. Do momentu lektury tej książki gekon kojarzyl mi się jednoznacznie z sympatyczna jaszczurka biegajaca po scianach bungalowu, wspomnieniem egzotycznych wakacji. Już nigdy nie będzie. Teraz jest synonimem skazania i beznadziei.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz