niedziela, 14 kwietnia 2013

Ray Wilson, Trójka, Studio Agnieszki Osieckiej, live koncert, niedziela 2013.04.14

Ray Wilson, Trójka, Studio Agnieszki Osieckiej, live koncert, niedziela 2013.04.14

Wlasnie wrocilem z koncertu. Wrzucielm do odtwarzacza (sluchweczki, synek zmeczony dzisiejszym sciganiem na Rondzie Babka już gleboko spi) swiezutka, z autografem Raya, kupiona po koncercie, najnowsza plyte "Chasing Rainbows".
Nalałem kielonek+ brandy i dziele się wrażeniami.
Scene ubrano w dodatkowe reflektory. Robily wrazenie.

Musze. (bo się udusze, jak mawial klasyk)
Koncert był znakomity!
Ray Wilson rosnie w moich oczach (i uszach). Podoba mi się coraz bardziej. Staje się artysta (dla mnie) naprawdę dużego formatu.
A przecież pierwszy z nim kontakt miałem niedawno, niespełna rok temu. Pisze o tym na blogu. Wowczas, na koncercie w ogródku Trojki nie miałem pojęcia, ze był wokalista (ostatnim) Genesis. (Gensis zniknelo (dla mnie) wraz z odejściem Phila Collinsa). Był wówczas anonimowym facetem, który wyszedł na scene z gitara, zagral i zaspiewal mnóstwo kawalkow Bruce Springsteena, bo jemu, Bossowi, był dedykowany ten wieczor.
Po koncercie kupiłem box Raya. Gralem go wielokrotnie. Tym razem idąc do Trojki wiedziałem kim jest Ray Wilson, czego mogę się spodziewać.
Ray Wilson jest obdarzony swietnym, mocnym, rozpoznawalnym glosem. W jego tembrze, jest charakterystyczna nuta pozwalajaca rozroznic go wśród innych męskich wokali. W Trojce wystapil z liczna kapela skladajaca się z trzech szprot-skrzypaczek, jednej sardynki-wiolonczelistki (ten jakze mily dla oka (i ucha) strunowy, ubrany luskowato-blyszczaco kwartet był, jak powiedział Ray kwintetem, wiolonczelistka jest w szóstym miesiącu ciąży), trzech gitarzystów (w tym brat Raya, Steve Wilson), klawiszowca, bębniarza oraz speca od instrumentow dętych grającego na saksofonie, flecie, klarnecie.

Ray był bezposredni, przekonywujący, a kapela znakomita. 

Ray obchodzil 20-sto lecie pracy artystycznej. Jest skończonym profesjonalista. To widać i slychac. Ma ogromna latwosc nawiązywania kontaktu z widownia. Z taka sama latwoscia wydobywa z siebie dzwieki własne, jak i te, genesisowe. Pomiomo, ze mam Genesis niezle obsluchany i to od czasu Petera Gabriela, nie draznia mnie interpretacje Raya Wilsona. Klimat jest identyczny, a sila, brzmienie jego glosu dodaje w moim przekonaniu nowej jakości starym, znanym kwalkom.
Ray lubi sobie pogdac. To fajna przypadlosc. Opisuje okoliczności, często zabawne, powstania niektórych piosenek. Jest cieplym, bezposrednim facetem, który poza repertuarem Gensis spiewa i nagrywa plyty ze swoimi kompozycjami i tekstami.
Koncert był znakomity, także dlatego, ze był fantastycznie naglosniony. Było slychac kazde slowo, wszystkie instrumenty pomimo, ze stalem mocno z boku podpierając sciane.
Jest to o tyle intrygujace, ze nie wszystkie koncerty na których byłem w Trojce brzmiały tak samo dobrze. Naglosnienie było realizowane na tym samym sprzęcie (zestawy glosnikowe). Wynikalby z tego, ze zasadnicza role odgrywala rezyseria dzwieku. Była imponujaca.
Ray zaparkowal w Polsce 5 lat temu w wyniku poznania jednej Malgosi z Poznania. Artyscie widać sluzy plolska kuchnia i rogale swietomarcinskie, bo wyraźnie przybral na masie (i w pasie) z 10-15 kg.  Goska! You are The Queen (spiewa Ray dla Malogrzaty). Zadbaj o faceta! Przekonwertuj go na kielki, bo się wezmie i zapasie!
Koncert trwal ponad 2h (w radiu tylko 1h). Jestem pewien, ze zapis koncertu jest w archiwum na stronie Trojki. Warto poszukać i odpalić na dużym ekranie z dzwiekiem na  kolumnach.
Koncert był rejestrowany także jako material na plyte DVD, na dystrybujce której Trojka ma wylacznosc.
Ogolnoswiatowa.
Niezle.
Standing ovation nie jest norma (byłem na wielu koncertach
w Trojce); Rayowi się nalezalo, to gość dbający o publiczność.

A z ostatniej plyty najbardziej (poki co) lubie nr. 7, czyli "Rhianne".
I jeszcze pare drobiazgow:
- końcowe oklaski były "na stojąco", publiczność docenila i goraco nagrodzila ponad dwugodzinny wysiłek artysty;
- plyty Raya były do kupienia przed i po koncercie, niby drobiazg, ale polskie kapele o niego nie dbaja;
- większość kapeli to polscy muzycy, to budujące, ze nasi mogą nabrac scenicznego obycia z gościem formatu Raya Wilsona, który wlasciwie jest już trochę nasz;
- Ray podpisywal swoje krazki bezposrenio po koncercie, mało!, autografom towarzyszyly wspólne foto, a wszystko po ponad dwóch godz. bycia na scenie! Profesjonalista.
Nie ukrywam. Jestem pod wrazeniem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz