Nie zaluje.
Zalowalbym gdybym nie poszedł!
Srodze!
To był zarówno dobry koncert jak i rodzaj celebry, odswietnego obcowania z legeda muzyki, kapelą, która uczynila rock'n'roll'a klasycznym już chyba gatunkiem muzyki.
Byłem na trzech koncertach Stonesow: wiele lat temu w Budapeszcie, rok temu w Amsterdamie i wczoraj na Stadionie Narodowym.
Wczorajszy był zdecydowane najlepszy.
Podobno Stadion Narodowym ma te przypadlosc, ze jest trudny do naglosnienia. Moje doświadczenie zdaje się to potwierdzać, chociaż być może lekkie ujecie watów moglo zdzialac cuda. Bo było, oj, glosno.
Dodatkowa atrakcja były jakies skrzydlate, niegroźne owady (jętki?) które wyznaczyly sobie miejsce zbiorki na wysokości naszych foteli, czyli w okolicy 3-ciego pietra. Draznily swoja obecnoscia głownie panie, które z duza obrzydliwoscia gwałtownie reagowaly na ich lotnicze popisy.
Organizacja była OK. Mnostwo stewardów, mnóstwo bramek, sprawne wejście i wyjscie ze stadionu.
Nie wiem jak było na parkingu. Na wszelki wypadek przyjchalem tramwajem zostawaiajac samochod daleko od stadionu. To było dobre rozwiązanie. Wygladalo to lepiej niż w Amsterdamie, chociaż i tam pomimo potężnego tloku na stacji metra dość sprawnie dostaliśmy się do centrum.
Kim sa ci goście, którzy majac ponad 70 lat graja koncert trwający ponad 2h i nadal, pod jgo koniec calkiem sprawnie się ruszają? Co ich trzyma na tyle mocno, ze tyle lat graja razem? Mick powiedział, ze to ich 5-ty koncert w PL. W 1967 dali dwa koncerty jednago dnia. Mick ma wiec racje. Mnie wychodzilo, ze to ich 4-ty raz w PL. Ciekawe, czy rzeczywiście pamięta tamten czas, czy jego ludzie od PR'u podrzucili mu teksty, które rzucal w trakcie koncertu. Do pewnego stopnia sa fenomenem.
Fajnie, ze nadal maja tyle energii, która udziela się innym.
Long Live Rock 'n' Roll!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz