środa, 22 października 2025

"Newest Zealand", Trójka studio im. Agnieszki Osieckiej, niedziela 2025.10.19, koncert

"Newest Zealand", Trójka studio im. Agnieszki Osieckiej, niedziela 2025.10.19, koncert 

"Newest Zealand"; od lewej: Krzysztof Nowicki – gitara, wokal; 
Miłosz Wośko – klawisze; Borys Dejnarowicz –
wokal, gitara; Krzysztof Halicz – bębny; Michał Stambulski
– bas, wokal
Przybyła zza oceanu koleżanka zapytała mnie "co dobrego słychać w Trójce?" Pamiętała, że jakiś czas temu byłem wiernym słuchaczem Trzeciego Programu Polskiego Radia. Nie umiałem odpowiedzieć na to pytanie. Postanowiłem to zmienić. Natychmiast sprawdziłem czy planowany jest jakiś live-koncert i bęc!, tak!, był - "Newest Zealand".

Kto nie był, nie słyszał w radiu może obejrzeć/usłyszeć koncert TU

Nigdy wcześniej nie słyszałem tej kapeli/o tej kapeli. Pewnie nigdy już nie usłyszę... To co zaprezentowali było moim zdaniem słabe. RZĘSA, taka stawowa, oplatająca,  krępująca ruchy, zmuszająca do natychmiastowego wyjścia z wody, bo pływanie w czymś takim dalekie jest od przyjemności. 

Małgorzata Penkalla - wokalistka
(tak, w drugim planie:)), która tchnęła
trochę życia w niemrawy występ
"Newest Zealand".
Praktycznie wszystkie kompozycje zrobione "na jedno kopyto". Monotonne, bez wyraźnej linii melodycznej, wyśpiewane płaskim wokalem z zerową dramaturgią, dziwną na moje ucho artykulacją, manierą rozciągniętych zgłosek w końcówkach tekstu: seeee, beeee, weeeeee itp. Na domiar złego całość podana w języku angielskim... Nie ratował koncertu udział zaproszonych gości poza jednym momentem, kiedy na scenę wyszła Małgorzata Penkalla. Ona nadała wykonywanej piosence trochę życia, ekspresji, dramaturgii. Sam kawałek, którego tytułu nie znam też był chyba najlepszy. Wyraźnie wyróżniał się in plus na tle całego setu. Już na koncercie padło ze sceny, że kapela miała swój debiut 15-lat temu. Panowie dla okrasy (jak sądzę) zagrali  jeden ze swoich pierwszych kawałków. Dokładnie to samo, ten sam klimat. Płasko, bez koloru, bez życia... Nie jestem wybitnym lingwistą-anglistą, ale gdy rodzima kapela postanawia wykonywać swoje piosenki w języku angielskim warto jest: 1. Zadać sobie pytanie na jakim rynku chce się robić karierę. 2. Poddać się ocenie native speakera. 3. Mieć w głowie chociażby słowa Taco Hemingwaya, który w jednym ze swoich rap-kawałków wyznał, że uzyskał rozpoznawalność, gdy zaczął "śpiewać" po polsku. 4. Mieć w pamięci, że praktycznie JEDYNĄ polską wokalistką, która odniosła sukces na anglojęzycznym rynku jest Basia Trzetrzelewska. Będąc  wokalistką o kilkanaście długości lepszą od Borysa Dejnarowicza dłuuugo "terminowała" w Matt Bianco dokładając do ich debiutanckiego albumu "Whose side are you on?" nieomal wyłącznie wokalizy. Upłynęło sporo czasu zanim odważyła się zacząć solową, anglojęzyczną karierę...
Borys Dejnarowicz.

I już na koniec. Podobnie jak nie jestem lingwistą-anglistą, nie jestem także muzykologiem-specjalistą. Jestem natomiast fanem muzyki bez względu na gatunki. Wiem co mi się podoba. "Newest Zealand" zdecydowanie nie przekonał mnie do siebie. Tuż po koncercie spytałem jedną z pracujących w redakcji muzycznej Trójki osób (personalia oczywiście utajniam) o opinię odnośnie koncertu. Była w 100% zgodna z moją. Pisząc tego posta na drugim ekranie komputera uruchomiłem nagranie koncertu z YT. Utwierdziłem się w swojej negatywnej opinii. A już na koniec sprawdziłem na Spotify popularność najnowszego albumu "Harmony Attack" wydanego w kwietniu 2025, z którego w większości składała się koncertowa set lista. Ilość "odsłuchów" każdego z utworów jest poniżej progu rejestracji... Warto dodać, o czym dowiaduję się z notki na stronach Trójki, że w maju 2025 "Harmony Attack" była płytą tygodnia Trójki i byla prezentowana w audycji "Lista Osobista" Piotra Metza. I co? I nic! Grając to co i jak grają za kolejnych 15 lat będą (moim zdaniem) w tym samym miejscu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz