piątek, 4 grudnia 2020

"Boznańska. Non finito", aut. Kuźniak Angelika, 2019, książka


 "Boznańska. Non finito", aut. Kuźniak Angelika, 2019, książka

Rozpedzilem sie. Wiec konsekwentnie, kolejna biografia duuuużej postaci polskiego malarstwa - Olgi Boznańskiej. Przeczytalem ja dosc dawno temu. Chociaz nie zwalila mnie z nog nadal uwazam, ze bylo warto poswiecic kilka godzina na jej lekture. Kolekcjonerzy, znawcy epoki twierdza, ze ksiazka praktycznie nic, lub niewiele wnosi do wiedzy o Oldze Boznańskiej. W moim przypadku jest inaczej. Nie jestem znawca i kolekcjonerem. Wszystko co autorka, Angelika Kuźniak zawarla na 336 stronach bylo dla mnie nowe, ciekawe, czesto zaskakujace, miejscami zabawne.

Autoportret
Jakis czas temu (2015) w 150 rocznice urodzin artystki (1865-1940) Muzeum Narodowe w Warszawie zaprezentowalo nieomal 150 prac Olgi Boznańskiej pochodzacych ze zbiorow wielu europejskich muzeow oraz kolekcji prywatnych. Bylem, widzialem. Jej sztuka nie porazila mnie, nie wprowadzila w stan zachwytu. Byc moze przyczyna jest to, ze jej obrazy sa stonowane, dosc ciemne, subtelne w swojej kolorystyce. Byc moze na moj slaby, wypaczony odbior rzutowal daltonizm, ktory nie pozwalal mi dostrzec measterii w gradacji barw, doborze kolejnych odcieni szarosci, ktore byly jej specjalnoscia. A moze gdyby artystka namalowala fajna gołą babę (skojarzenie z piosenka "Kobiety jak te kwiaty" Z. Zamchowskiego) to moj odbior bylyby inny, oceny wyzsze :) Nic z tego! Zero aktow! Przeraźliwie martwe, martwe natury, portrety odzianych po szyje smutasek i smutasow, czasami widoczek z okna...:)

Byla znana i uznana malarka. Zaslynela jako portrecistka. Portrecistka skrupulatna. Bywalo, ze malowala dlugo, powoli. Potrertowana osoba zmieniala sie, starzala, a Boznańska malowala, malowala, malowala... Sesje malarskie byly dlugie. W czasie malowania Olga Boznańska prowadzila z modelem  niekonczące sie rozmowy. Usilowala wydobyc z modela prawde o nim, przeniesc jego psyche na malowane płótno.

Dziewczynka z chryzantemami
Urodzona w Krakowie, osiadla i tworzyla w Paryżu. Znaly sie z Melą Muter, ktora czesto bywala w jej pracowni. Na nieszczescie (chyba) mialy zupelnie inny stosunek do mężczyzn. Pomimo, ze Olgę Boznańską nachodzili rozni absztyfikanci, to jak wynika z korespondencji, trzymala ich na dystans. W konsekewncji zostala panną. Angelika Kuźniak twierdzi, ze wie co bylo przyczna chlodnego stosunku artystki do płci przeciwnej. Nawet o tym pisze, ale ja nie zdradze o co chodzilo. Nie chce Was pozbawic przyjemnosci poznawania tajemnic malarki w czasie lektury "Boznańska. Non finito":) A tajemnic, ciekawostek jest w tej książce wiecej. Olga Boznańska z wiekiem dziwaczała. Staropanienstwo wyraznie jej nie sluzylo. Z wiekiem zapadala sie w siebie, rzadko wychodzila z pracowni w ktorej takze mieszkala. Miala szczegolny stosunek do zamieszkujacych w jej pracowni myszek. Nie dbala o swoj wyglad, porzadek w pracowni, stan finansow. Bez reszty, calkowicie poswiecala sie sztuce. Żyła dla Sztuki. 

Malowala sporo autoportretow. Ten, ktory umiescilem w tekscie posta osadził sie dobrze w mojej pamieci. Byc moze takze dlatego, ze reklamowal wystawe p.t. "Boznańska, Wyczółkowski, Dunikowski i inni. Kolekcja Mistrzów Krzysztofa Musiała", ktora mialem okazje widziec na KUL'u w Lublinie. Ten obraz reklamuje także wystawę "Kolory przemian. Malarstwo Polskie z Kolekcji Krzysztofa Musiała", którą mozna obejrzec w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie do 2021.01.03. Zanim jednak pojedziecie na te wystawe (170 obiektow) zadzwońcie do Galerii, zeby sprawdzic, czy wirus wydal zgode na jej otwarcie (58 551-06-21). "Dziewczynki z chryzantemami" nigdy nie widzialem w oryginale. Obraz uchodzi za jedno z najdoskonalszych dokonań Olgi Boznańskiej. William Ritter w paryskiej "Gazette des Beaux-Arts" w 1896 roku napisal, o tym portrecie ..."dziewczynki o dziwnych, niepokojacych oczach, jakby kroplach atramentu, ktore zdaja sie wylewac na chorobliwie blada twarz, wspolczesny ideal postaci Maeterlincka. Jest to dziecko enigmantyczne, ktore doporowadza do szalenstwa tych, co mu sie zanadto przypatruja(...) i jest to tak przerazajaca dziewczynka, tak jasna i biala, ze budzi dreszcz". Ma racje William Ritter. Są tacy, którym przypomina portrety infantek madryckiego dworu malowane przez Velazqueza. We mnie budzi skojarzenie z "The Shining" (1980) S. Kubricka z J. Nicolsonem. Szkoda, ze W. Ritter nie mial okazji zobaczyc tego filmu. Demoniczne dziewczynki nawiedzajace wyobraznie bohatera filmu do zludzenia przypominaja dziewczynke z chryzantemami (pamiec moze mnie zawodzic, film widzialem wiele lat temu).

"Boznańska. Non finito" - herbata, wygodny fotel, ciepełko - oddech od wirusa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz