niedziela, 4 maja 2025

Mazury, kwiecień 2025, żeglarskie


 Mazury, kwiecień 2025, żeglarskie

W tym roku podjęliśmy z Maliną decyzje o wcześniejszym niż zwykle czarterze żaglówki, ruszeniu na Mazury już 24-tego kwietnia. Było znakomicie!

Jez. Bełdan. Płyniemy na silniku, szukamy miejsca na nocny postój.
O tej porze roku nie ma z tym praktycznie żadnego problemu.
Nieomal wszystkie zatoczki, bindugi są puste, a głębokość i ukształtowanie dna jeziora
pozwala na zaparkowanie łódki rufą do brzegu, co z kolei umożliwia komfortową
 komunikację łódka/ląd.


Byliśmy w tym sezonie PIERWSZĄ żaglówką, która została
prześluzowana na śluzie Guzianka w drodze na jez. Nidzkie.
To niezły wyczyn i fajna informacja od sympatycznego
śluzowego, który przy okazji powiedział nam, że w sezonie
śluzowanych jest około 11 tys. jednostek pływających!
Po spędzeniu 2 dób na jez. Nidzkim śluzowaliśmy się w drodze
powrotnej i wówczas dowiedzieliśmy się, że po nas przez śluzę
przepłynęło jeszcze 14 jednostek.


Jez. Nidzkie. W pierwszym i drugim dniu pływania byliśmy jedyną żaglówką na jeziorze. 
Klimat jak z Noża w Wodzie! Co prawda Nóż kręcono w lipcu i na innych jeziorach (Śniardwy,
Kisajno, Mikołajskie, Jagodne w 1961 r), ale absolutna pustka, brak ludzi, żaglówek, łodzi itp.
przywoływał natychmiast kadry z filmu. Tym, co dominowało potęgując wrażenie odosobnienia
 samotności był absolutny brak innych niż naturalne dźwięków. Wiał mocny, świeży wiatr około
 5 w skali B. i TO w takielunku było słychać. Na jez. Nidzkim obowiązuje zakaz używania silników
 spalinowych. Mieliśmy dodatkowy silnik elektryczny służący nam do manewrowania właśnie na
tym jeziorze. Cisza!...

Wokół tylko natura. Wieczorny powiew wiatru na wysokim brzegu porośniętego sosnami półwyspu
i zjawiskowy widok na kompletnie puste jezioro...

Jez. Bełdan. Upału nie było :) Jednak nawet o 5 rano brak szronu na pokładzie żaglówki
świadczył o tym, że temperatura nie spadała poniżej ZERA :) Kłębiące się rano mgły
były dowodem na to, że było rześko, czyli około 2-3 stopni. W ciągu dnia, w słońcu, które 
towarzyszyło nam przez cały tydzień, przy odrobinie samozaparcia dało się, nawet na wodzie
poruszać po pokładzie w krótkich spodniach. Ale ze względu na silny wiatr konieczne były swetry
 i kurtki.   



Bar u Pani Grażynki w Piaskach (TU) jest miejscem, które zawsze odwiedzamy, które polecamy.  Jest wszystko czego żeglarz potrzebuje do właściwego funkcjonowania. W tym roku powodowany impulsem oblatywacza smakującego regionalne, kraftowe napitki spróbowałem widocznej na foto "Pigwoniady" z miodem (TU). Nie polecam. Smakuje jak miód rozpuszczony w wodzie, a pigwa jest tylko wabikiem, niespełnioną obietnicą dla naiwnych. Reszta widocznych na foto napitków - i owszem. Jako stali klienci zostaliśmy poczęstowani przez Panią Grażynkę kotletami z dzika w towarzystwie ogórków małosolnych. Korespondujące napitki nie wchodziły w skład poczęstunku. Chcesz zachować stosowny poziom pobudzenia niezbędny do walki z żywiołami? Chcesz być dziki jak dziki wiking eksplorujący nieznane? Kotlet z dzika zjedzony
na śniadanie dostarczy Ci  niezbędnej dzikości na cały dzień. My zjedliśmy kotlety  w porze późnego lunchu. Dzikość wielka trzymała nas do południa następnego dnia wyrażona dzikim apetytem na pieczona kiełbasę i towarzyszące jej konsumpcji trunki :)
Poza dzikiem Pani Grażyna oferuje całą gamę znakomitych pierogów, tudzież tradycyjne mięsiwa i ryby. W Piaskach, z widokiem na marinę jest także wielce klimatyczna restauracja "Tatarak" (TU). Miejsce godne polecenia. Ciekawe menu, szalenie miła obsługa, przyjemna aranżacja wnętrza, rozległe, zadaszone tarasy, ale... Bar Pani Grażynki funkcjonował przez cały nasz pobyt. "Tatarak" był czynny tylko w niedzielę 27.04, by rozpocząć normalne funkcjonowanie od 1szgo maja. A i godziny odjazdu zdecydowanie późniejsze niż u Pani Grażynki :)




Kilka dość przypadkowych migawek z naszego żeglarskiego wypadu. W jednym z filmików kadry z Mikołajek, gdzie w perspektywie biegnącej do portu uliczki dominuje plakat z R. Trzaskowskim. Ogromny! Ciekawe, czy to wyraz przekonań mieszkańców Mikołajek, którzy sfinansowali kandydatowi na prezydenta tę plakatową miejscówkę z nadzieją na to, że R.T. wygra i zafunduje żeglarskim Mikołajkom obóz integracyjny dla imigrantów. Z pewnością w jakimś sensie imigranci pasują do tego miasteczka pretendującego do miana Stolicy Mazur. Wszak są wybitnymi wodniakami, którzy na pontonach przebyli Morze Śródziemne. Ciekawe jak szybko okażą się być bezwzględnymi piratami siejącymi zamęt, burdy, sprawcami gwałtów i morderstw...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz