wtorek, 19 grudnia 2017

Anita Lipnicka, koncert, Trójka, niedziela 2017.12.17

Anita Lipnicka, koncert, Trójka, niedziela 2017.12.17

Dolecialo do mnie, ze na ostatnim w tym roku koncercie w Trójce gościem będzie Anita Lipnicka.
Anita w towarzystwie Kapeluszników zaczyna koncert.
Anita podoba mi się jako kobieta i jako artystka. To wystarczajace przyczyny, żeby poswiecic 2h na pobyt w jej towarzystwie w kameralnym, trojkowym studio im. Agnieszki Osieckiej. Nowa plyta - "Miód i dym" z której pochodzila wiekszosc muzyki granej w czasie koncertu jest utrzymana w podobnym klimacie co poprzednie plyty Anity. Wiekszosc tekstow, których autorka jest Anita to marzycielskie, romantyczne odjazdy, do których pasuje jak ulal określenie "daydreaming".  Sa mocno babskie, majace według mnie wiele wspólnego z klimatem książek Jane Austen (chociaż znam je tylko z ich filmowych wcielen). To nie zarzut, tylko skojarzenie.
Anita gra nie tylko na gitarze. W folkowych
kawałkach sięga także po banjo, ale gitara
rządzi.
Tym razem Anita zmienila swój sceniczny wizerunek. Wystapila w stylizacji country-folkowej, wraz z kapela The Hats. Ostatnim razem, kiedy widziałem ja live w tym samym studio prezentowala styl pensjonarski. Hanka Bielicka mowila, ze kapelusz to nieodzowny atrybut kobiecego wizerunku. Anita w kapeluszu wyglądala tak samo atrakcyjnie jak bzz. Słusznie zauwazyl Piotr Metz, który zapowiadal jej wystep - czas się jej nie ima. Nie zmienia się artystka, niezmienna jest wykonywana przez nia sztuka. "Miód i dym" to trochę bardziej, niż na poprzednich plytach, zróżnicowany tamatycznie i muzycznie material. W większości to snuje. A jeśli nawet Anita odchodzi od konwencji daydreaming i nabiera przechylu folkowego, to nie jest to siarczyste country z przytupem i iskrami, tylko spokojny, biesiadny kołys.
Poza kawałkami z ostatniej plyty, Anita zaspiewla także pare hitow, które wykonywala z Varius Manx, w tym "Ona ma siłę". I tutaj zaczyna się mój problem. Otoz jeden z moich rowerowych kolegow - Darek, stwierdził kiedyś, ze to idealny kawlek do reklamy spycharko-ładowarki "Ostrówek". I teraz już tak mam (niestety), ze ilekroć slysze ten kawalek natychmiast widze wspaniala, industrialna, mocarna bryle, tego urokliwego, jakze przydatnego sprzętu.
Cała ona!
To jest na tyle moce, natrętne, ze po koncercie, kupieniu plyt, odmowilem sobie przyjemności rozmowy z Anita, otrzymania jej autografu, gdyż jednyne co mi przychodzilo na myśl jako zagajenie, to pytanie czy ma ochote na przejazdzke spycharko-ladowarka... Dalem wiec sobie spokój.
To był fajny wieczor, z miekką przyjemną muzyką.
Ale, ale! Co tam u Johna?!
O ile wiem, zrobila biednego Angola w trąbę, a on, biedak nadal pisze dla niej muzyke...
Cos mi się wydaje, ze ten romantyczny entourage Anity to pozór i hopsztos.
Anita to twarda i mocna baba, jak spycharko-ładowarka Ostrówek!
"Ona ma siłe, nie wiesz nawet jak wielką...."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz